I jeszcze jedno: Ustawa o szczególnych warunkach konsumenckich to temat rzeka, nie chce mi się tutaj kolejny raz rozpisywać co i jak ale wiele sieci i sklepów odsyła takich delikwentów do domu bo W CHWILI WYDANIA RZECZY niezgodność nie występowała a za to sprzedawca nie odpowiada. Kiedyś każdy się ustawy bał - a teraz coraz więcej firm nie uznaje takich żądań bo są bezpodstawne. Towar ma działać w chwili zakupu a to że się zepsuje po miesiącu czy roku - sprzedawca za to nie odpowiada i nie można od niego niczego żądać. Kiedyś nikt nie wiedział jak interpretować przepisy bo ustawa napisana jest niezbyt precyzyjnie. Obecnie po kilku opiniach radców - duże sieci już nie dają się robić "na pisemko" a w ślad za nimi idą mniejsi sprzedawcy.
radcy piszą opinie na zamówienie. w żaden sposób nie odpowiadają za swoje bzdury więc nie bądź śmieszny mówiąc o radcach czy adwokatach, jak nawet wyroki SN nie zawsze są u nas brane przes sądy niższych instancji pod uwagę.
Towar nie "ma działać w chwili zakupu", a być "zgodny z umową", a to kolosalna różnica i nie stosuj swojej interpretacji i określeń bo wprowadzasz innych w błąd przez niezrozumienie ustawy. Kupujesz sprawny sprzęt i sprzęt który ma działać. Jeśli dajmy na to jedna jego część, ma zły lut, który po miesiącu odpadnie, to uważasz że kupowany przedmiot był zgodny z umową bo działał? Nie! Miał usterkę, która wkrótce spowodowała awarię i z tego powodu sprzedawca ma naprawić, wymienić lub oddać pieniądze za sprzęt. To proste, jasne, logiczne i UCZCIWE. Ze względu na ochronę klienta domniemywa się w dodatku, że przez pierwsze pół roku każda usterka istniała w chwili zakupu. Czyli w wyżej wymienionym przypadku, domniemywa się że lut był wadliwy w chwili zakupu. Schody robią się po upływie 6 miesięcy. Wtedy kupujący musi udowodnić, że usterka istniała w chwili zakupu. Czyli wracając do mojego przykładu, kupujący musi powołać biegłego, który stwierdzi iż ten lut musiał być od samego początku wadliwy. Nie zawsze taki dowód jest łatwy, tani albo możliwy. Ale to już inna historia.
No i najciekawsze: ustawa precyzuje, że sprzedawca ma 14 dni na ustosunkowanie się do pisma, jeśli nie odpowie to roszczenie uznaje się za uznane. Ale ta sama ustawa nie określa w jakim czasie żądanie ma zostać spełnione. Kolega kupił w Euro dość drogi obiektyw - napisał pisemko a Euro najzwyczajniej nie odpowiedziało w terminie - dostał odpowiedź dzień po terminie. Oczywiście kolega mając rację czeka na nowy obiektyw - i tak pisze pisemka, chodzi po rzecznikach praw konsumenta - a euro odpisuje "Wymienimy! Wyślemy!" ale kiedy - tego nie określają. I tak już ROK!
Kolega powinien pójść do sądu i jeszcze wykazać szkodę na jaką sprzedawca go naraził. Szybko zwróciliby się o ugodę. Widziałem wielu takich odważnych sprzedawców, którzy po podliczeniu szkody, prawników i sprzętu szybko zmieniali zdanie. Oczywiście pisma i nawet rzecznik nic na nich nie robił. Co innego sąd. Sprzedawca będzie musiał wykazać dlaczego tak zwlekał, a niby jak to zrobi? W sądzie nie ma miejsca na ściemy jakie pisze się klientom bo tym to nawet mogą zahaczyć o obrazę sądu
Jak się okazuje jest sposób na internetowych cwaniaków którzy narażając sprzedawców na straty żądają nowych urządzeń w miejsce takich, które powinien naprawić producent, noszących ślady użytkowania itd.
Jest to sposób ryzykowny. Po pierwsze poczta pantoflowa robi swoje, a po drugie narażają się na ogromne koszty sądowe (prawników, wyrównanie ew strat itd). Z czasem gdy świadomość prawna wzrośnie, a koszty prawne spadną sprzedawcy nie będą się tak mogli wykręcać. Poza tym czemu obrażasz uczciwych ludzi nazywając ich cwaniakami? Sprzedawca ma AŻ 14 dni na głupią odpowiedź. Jeśli olewa a w żądaniu jest wymiana na nowy to jego problem. Jeśli sprzedawca jest rzetelny to odpowiada klientowi, że zgodnie z ustawą, przy nadmierności kosztów ma prawo naprawić i wszyscy są szczęśliwi, bo pamiętaj że "zawodowców" czyli sprzedawców chroni rękojmia...
P.S.
Miłego czasu spędzonego z maleństwem - zazdroszczę
Pozdro