akurat od analizy mam na tyle spoko doktorkę, że zwraca uwagę tylko na wynik, nie na to, jak się wyliczyło- jeśli jest zrobione jakąś oficjalną metodą, to luz, zalicza zadanie. no i pozwoliła nam mieć ze sobą tablice matematyczne, i tak się złożyło, że bardzo mi się przydały, bo musiałem napisać teorię do zadań- a tego nikt na roku się nie uczył. żywcem spisałem z tablic, w rozwiązywaniu zadań używałem innych metod niż tych, które opisałem, i dała zaliczenie. ale o dopuszczenie do egzaminu walczyłem długo, i nie była to łatwa walka, 7 razy pisałem, udało się za 8