Ilość studentów to czkawka po transformacji ustrojowej. Po roku '90 każdy kto miał studia, miał jakąś praće, nieważne co skończył. Pokolenie bez studiów, ówczesnych 20-latków bez pracy ma w pamięci bezrobocie związane z brakiem wykształcenia i ci dzisiejsi 40-50 latkowie na siłę posyłają swoje bachory do szkół na byle jakie kierunki, bo "z wyższym łatwiej".
Sąsiadka tak skończyła "perspektywiczną" socjologię, w dodatku zaocznie, przez ten czas nigdzie nie pracując (!) i teraz płacze, że musi do Holandii jeździć, bo tu pracy nie ma.