Trzeba byc wybitnym ulomem by tego nie umiec a tkwic na takich studiach, albo po prostu ktos sie nie chce nauczyc lub na sile trzyma sie studiow, ktore nie sa dla niego. Tak czy inaczej dalej bedzie trudniej, jak ktos nie ogarnia tak w miare przyjemnego tematu jakim sa calki powinien sobie podarowac takie studia.
U nas częściowo winny jest wykładowca, bo na wykładzie sobie jakieś wyprowadzenia rozpisuje na całą tablice, których nie ma ani na egzaminie, ani na ćwiczeniach, a na dodatek tak je tłumaczy, że nic nie idzie zrozumieć. Później, na zajęciach zamiast ćwiczyć, musimy najpierw omówić twierdzenia i wzory. Potem zdążymy może zrobić 2 przykłady, a przy tablicy zamiast tłumaczyć co skąd się wzięło, to nam dyktuje co pisać jak ktoś sam nie wie. W ten sposób trudno się tego nauczyć
Więc jak ktoś chce, musi to albo katować samemu z jakaś dobrą książką, albo chodzić na korki.
Ja tego nie rozumiem, bo gość od algebry jakoś może nam podać na wykładzie wzory, itp., a nawet kilka prostych przykładów zrobić, żeby na ćwiczeniach można było już tylko ćwiczyć. I od razu widać różnicę, bo algebrę u nas większość umie.