Nie cieszcie się tak ze świadectw... Nie ma z czego?? Wiadomo jest to dowód waszej nauki ale w niczym to nie pomaga przy np. szukaniu pracy... W poszukiwaniu pracy potrzebujemy matury, tytułu inżyniera lub magistra...
A potem przychodzi kolejne otrzeźwienie i okazuje się, że tytuły też nie mają tak dużego znaczenia
Taa, jasne... Jak ktoś wyznaje zasadę "Po co się uczyć? Lepiej zostać kierowcą ciężarówki, bo on więcej zarabia" to jest to prawdą.
Problem w tym, że teraz porobiło się mnóstwo dziwacznych kierunków na prywatnych "uczelniach", które dają dyplomy i tytuły w dziedzinach, które bardziej inteligentny człowiek jest w stanie przyswoić sobie samodzielnie. No i jednak wraz z upowszechnianiem się edukacji mamy do czynienia z degradacją znaczenia "tytułów". W czasach naszych rodziców wystarczyła matura aby uczyć dzieci w jakiejś wiejskiej podstawówce, człowiek z mgr należał do intelektualnej elity. Dzisiaj posiadanie matury to standard, powoli staje się nim też mgr, a członkiem elity jest ten, komu udało się dojść do doktoratu.
No i mimo wszystko nie ma co wierzyć w zasadę "nie ważne gdzie dostanę papierek, ważne że się go dostanie". Wiara w to, że pracodawca nie zwróci uwagi jest naprawdę naiwna.
Łatwiej pracę dostanie osoba po danym kierunku (albo dwóch lub trzech) na uczelni z wielowiekową tradycją niż po "Wyższej Szkole Biznesu w Koziej Górce".
A słyszałem też o pracodawcach, którzy prosili o kandydata o prawo wglądu do jego indeksu, aby zobaczyć czy się starał na studiach.