Po pierwsze: AM. Tym razem postanowila sie wysypac 3 razy w trzech sytuacjach gdy byla mi niezbedna. NIEZBEDNA. Sprzedam ten chlam w cholere, jest to dla mnie program, ktorego wiecej nie uruchomie. No nieistotne. Nastepnie potrzebowalem rzeczy z listy jaka mialem na PDA. Co sie stalo? Oczywiscie zwiesil sie, jak byl potrzebny, listy nie odczytalem. Mysle, dobra, zdaza sie, juz i tak mam problemy to musi sie dolozyc. Niestety, potem zepsul sie tak, ze nie dalo sie zadzwonic jak oczywiscie potrzebowalem. Zadne HR, nic nie pomagalo(juz nie wspomne, ze stracilem kontakty tego dnia wprowadzone, mega istotne.) OK, zalamalem sie. stanalem sobie na parkingu, noga na hamulcu, silnik pracuje, bo duchota jak diabli, potrzeuje pare min na zastanowienie sie co robic. Bzzzzzzzzzzz postanowil sie wlaczyc budzik, telefon polecial pod nogi. Odruchowo chcialem zlapac, poczulem tylko jak pierdyknalem w barierke betonowa na parkingu. Mysle sobie: fajnie, jestem niewiadomo gdzie, uszkodzilem auto(nie wspomne o takim detalu, jak fakt, ze niedawno wymienialem oba spryskiwacze reflektorow bo dyszki mialy zapchane-teraz sa polamane) choc lekko no i nie mam lacznosci ze swiatem. Nie mozna sie do mnie dodzwonic ani nic... nie dzwonilem jeszcze do roboty, ale podejrzewam, ze z moja super wypas praca za magiczna dla mnie w tej chwili kasiore(prawie 6.5k brutto) bede mogl sie pozegnac. No jeszcze nie dzwonilem, a tak wygodnie bylo, czasem gdzies pojechac, a wiekszosc rzeczy w domu robilem. Fajnie. Jeszcze zgubilem kluczyki od auta gdzies po drodze wracajac, ale chrzanie to, niech ukradna, moze chociaz odszkodowanie dostane. Miarka sie przebrala po prostu, jeszcze kibel mam zatkany bo te jelopy z gory nawrzucaly jakichs syfow przy okazji remontu i zapchaly pion, dobrze, ze poki co nie wybja na podloge a jasne panowie hydraulicy maja przyjechac wie-czo-rem, banda leniwych swin! Za duzo jak na dwa dni dla mnie.