Gimnazjalistki? Ja całe lata temu (jeszcze będąc w liceum) doszedłem do wniosku, że to przecież niemal dzieci pod względem mentalności. O czym z taką rozmawiać na dłuższą metę... A dzisiaj to nawet licealistki (może poza maturzystkami) wydają mi się zdecydowanie za młode, największe zmiany zachodzą (przynajmniej jak wynika z moich obserwacji) tak między 17 a 20 rokiem życia. I tutaj największy problem, bo większość kobiet w tym wieku i starszych jest już zajęta.
Hmm... E50 kiedyś mi się podobała, jednak dzisiaj brałbym prędzej E51.
moim zdaniem wiek nie ma znaczenia w tym aspekcie, znam starsze i głupsze
Hmm... Tutaj chodzi nie tyle o inteligencję, co o mentalność wynikającą z doświadczenia. Z młodszą mniejsze prawdopodobieństwo znalezienia wspólnych tematów, choćby była nie wiem jak inteligentna, to mało prawdopodobne by ta inteligencja zdążyła się wyrażać w odpowiedni sposób. Inne zainteresowania, inny pogląd na świat i ogólnie jeszcze dość wyraźne ślady infantylizmu...
Ja mówię o trzecioklasistce.
To niewiele zmienia, patrząc z mojej perspektywy. Jak już pisałem dla mnie 2 lo to mało...
Ale fakt - jesteś młodszy, to teoretycznie trochę zmienia.
Musiałem kucać żeby sporzeć jej w oczy.
E tam, ja akurat lubię drobne kobiety.
a i chłopacy nie lepsi, jak się posłucha to dość duża część opowiada jak to sie nawaliła w weekend i jaka to impreza się szykuje w kolejny weekend
Właśnie przypomniał mi się tekst Sheldona z BBT, kiedy trafiwszy na imprezę organizowaną przez swoją sąsiadkę, razem z kilkoma innymi nerdami rozgryzał prymitywne zwyczaje stadne owego towarzystwa.
Co do paragrafu to faktycznie jest mowa o 15 roku życia. Najzabawniejsze jest to, że w pewnym momencie kwalifikuje to niejedną młodocianą parę do kryminału, bo jedna osoba może już skończyć wiek w którym odpowiada jako dorosła, a druga (nawet niewiele młodsza) wciąż będzie miała mniej niż 15 i sąd uznają za ofiarę.
czy chciałbym całe życie spędzić z sexbombą z którą nie miałbym o czym pogadać czy z normalna dziewczyną z która DA SIĘ pogadać o czymś więcej niż o Tańcu z Gwiazdami....odpowiedź staje się dla mnie z wiekiem coraz bardziej jasna
Odpowiedź jest o wiele prostsza, niż Ci się może wydawać. Ja już bardzo dawno się nad tym zastanawiałem. Po pierwsze powinno się szukać dziewczyny o naturalnym typie urody, choćby niepozornej. Uroda tych wszystkich sexbomb jest czysto iluzoryczna, to jedno wielkie kłamstwo. Znajdą sobie faceta, zaciągną go do urzędu lub do kościoła i czar pryska. Przestają nakładać warstwę tapety, katować się dietami, chodzić na siłownię itp. Bo po co? Mission acomplished.
Mi jest o tyle łatwiej to mówić, że zawsze byłem naturalistą jeśli chodzi o kobiecą urodę.
Po drugie na dłuższą metę mentalność ma naprawdę ogromne znaczenie jeśli chodzi o atrakcyjność. To, że mózg jest najważniejszym organem płciowym nie jest tylko pustym frazesem - to rzeczywistość, oczywiście sama inteligencja i powierzchowność to nie wszystko, ale ładne ciało przy umysłowej miernocie to jeszcze gorsze zestawienie.
Po trzecie - nie wyobrażam sobie mieszkania z kobietą o horyzoncie myślowym zawężonym do tańca z gwiazdami, barw szczęścia i katalogów kosmetyków. Przecież można by oszaleć słuchając non stop o czymś takie. I jeszcze jeden aspekt: ryzykować, że moje dzieci odziedziczą od niej tą część puli genowej i memowej?