jeśli chodzi ogólnie o cała szkołe to ja tego nigdy nie zrozumiem, przeciez polecenia w stylu co miał autor na mysli są bez sensu (przeciez mógł to napisac po pijaku/pod wpływem środków odurzajacych, potem to wydać bo pasowało do stylu ksiażki a że sie nazywał np. Mickiewicz to od razu ma głębokie przesłanie, itp.), myślałem że takie jaja są tylko na polaku
Do takich samych wniosków doszliśmy ze znajomymi w czasach licealnych. Jak wiadomo romantykom różne używki i ogólnie "ekstremalne", ekscentryczne życie nie były obce. Nie podważam tego, iż poeta miał faktycznie częściowo takie zamiary pisząc wiersz. Jednak nigdy nie będę w stanie zaakceptować tego, cop robią poloniści - zmieniania poetów w inżynierów, którzy rzekomo mieliby konstruować misterne formy tak, aby zaszyfrować z nich jak najwięcej treści. Przecież to zupełnie jak z Kabałą i doszukiwaniem się matematycznie zaszyfrowanych komunikatów w oryginalnym tekście Biblii.
Poeta usiadł z piórem w ręku i w skutek natchnienia stworzył swój wiersz, zawarł w nim swoje myśli i uczucia. I tyle. Doszukiwanie się w nim drugiego, trzeciego, czwartego i piątego dna (w większości przypadków) jest bez sensu.
Najzabawniejszym przypadkiem zdemaskowania takiego przeginającego polonisty była lekcja polskiego w szkole koleżanki. Gdy opowiadała mi mało nie padłem ze śmiechu. Chodziło o wiersz "Z Tatr" Juliana Przybosia. Występują w nim słowa "To zgrzyt czekana". Polonista nie mający pojęcia o alpinistyce zinterpretował to jako słowotwórstwo nawiązujące do tęsknoty, czekania. ;P
poleceniem, przeciez powinno sie sprawdzać czy uczen umie logicznie pomyśleć, wybrać krótsze obliczenia, odrzucić nie potrzebne mu dane i tak zrobiłem, jednak nasza kochana szkoła uczy nas jak zatracić w sobie wyjątkowość, własne myślenie, własne poglądy, jak myśleć wg. odgórnie narzuconych reguł
Dokładnie. I co by nie mówić o amerykańskim szkolnictwie, to pod tym jednym względem daleko im ustępujemy. U nas z góry narzuca się nie tylko program, ale również sposób jego realizacji. Uczeń ma rozwiązać problem nie po swojemu, ale wedle sposobu nauczyciela. Nie uczy to samodzielnego myślenia, ale prostego odtwórstwa. W ten sposób po zaliczeniu klasówki zwyczajnie zapomina się tego "algorytmu". No i jeszcze co mnie drażni w naszym szkolnictwie, to zrównywanie wszystkich ludzi do jednego poziomu - każdy musi być jednocześnie doskonałym humanistą, powinien interpretować wiersze, malować obrazy i pisać piękne teksty, a po dzwonku rozwiązywać skomplikowane równania.
co do tego tradycyjnego pisania np. listów miłosnych to mi to tam nie przeszkadza, wręcz podoba mi sie to, no ale może dlatego że taki troche dziwny i staroświecki jestem, hmm można by rzec że wręcz romantyk
Hmm... Źle mnie zrozumiałeś. Ja też na co dzień, jeśli nie piszę na klawiaturze, to używam wiecznego pióra (ebonitowy Parker ze szklanym tłoczkiem - ten jak najbardziej standardowy model) nabitego czarnym atramentem.
Zresztą pismo mam całkiem czytelne, nawet w formie "kursywnej", używanej do notowania na wykładach (znajomi sobie chwalą moje notatki - mogę zamieścić zdjęcie próbki). Niemniej nawet to bardziej "kaligraficzne" pismo nie nadawałoby się za bardzo do listów miłosnych - moje pismo jest proste, czytelne i logiczne i nie przypomina "romantycznych" zawijasów.
Ja specjalnie staromodny nie jestem, ale - już chyba tradycyjnie - nie moge się zgodzić z Atlantisem.
Człowiek musi umieć pisać i to nie tylko czytelnie, ale i estatycznie. Wiem to po sobie, gdyż ja niestety tego nie potrafię.
Ależ w dzisiejszych czasach czytelność jest synonimem estetyki.
Wierz mi, na studiach miałem okazję przeczytać wiele starych listów, pism czy dokumentów i ogólnie zasada jest taka, że im piękniejszy i wykaligrafowany charakter pisma, tym trudniej współczesnemu człowiekowi się doczytać.
Dzisiaj powinno się uczyć ludzi, aby przypadkiem odruchowo w trakcie szybkiego notowania nie zaczęli jedynie machać piórem, kreśląc coś, co nie przypomina liter i czego później nie będzie się dało odczytać.
Niemniej właściwie wszystkie cywilizacje posługujące się pismem znały jego dwa rodzaje:
1) Monumentalne - kodeksowe lub dokumentowe/kancelaryjne, charakteryzujące się czytelnością i elegancją, używane oficjalnie
2) Kursywne - do robienia szybkich notatek
Pierwsze zostało wyparte w poszczególnych zastosowaniach przez druk, maszynę do pisania i komputer, taka jest prawda. Drugie ciągle jest stosowane do szybkiego notowania, powinno się skupić na tym, żeby notatka była czytelna. Tego typu teksty nigdy nie miały być piękne.
Notowanie na lekcji to właśnie przykład stosowania typowej kursywy. IMO nauczyciel nie ma prawa wymagać, żeby w takiej sytuacji notatka był pięknie wykaligrafowana.
Znowu - wiele osób. Taki prawdziwy, wykaligrafowany list zostanie przez dziewczynę uznany za o wiele bardziej romantyczny no i wart zainteresowania. Wypróbuj - warto - zwłaszcza jak dopiszesz tam jakiś wierszyk miłosny, czy aforyzm.
Powinienem nieco dokładniej opisać sytuację, bo źle się zrozumieliśmy. Oczywiście - niektóre osoby stosują coś takiego, może i sam bym się zdecydował, a gdy kobieta byłaby tego warta to i o papier ręcznie czerpany i czerwony lak bym się postarał.
Niemniej jak to się dziś robi? A no normalnie, swoim zwyczajnym pismem, nie spiesząc się i stawiając równe, symetryczne literki. Nie przypomina to wykaligrafowanego, pięknego (lecz niekoniecznie czytelnego dla nas) pisma, np. dziewiętnastowiecznego.
właśnie zaproponowano mi i mojej rodzinie roczna inwigilacje w zamian za 2 nokie n73 + 2 roczne abonamenty biznes w plusie na rok (40zł /miesiac), sprawdzają co kupujesz i co oglądasz w tv, montuja w kuchni skaner kodów kreskowych i skanujesz co kupujesz, a przy odbiorniku tv montuja sprzet, który sprawdza co ogladasz i przesyła do centrali
Jeśli o Internet chodzi, to już dosyć sporo danych się o nas zbiera...
Niemniej ja za nic bym się na coś takiego nie zgodził, nawet za 20k zł. Prywatność jest dla mnie rzeczą świętą, na pewne rzeczy muszę się zgodzić nie mając na nie wpływu (np. kwestia przechowywania SMSów) ale zawsze będę wobec nich przeciwny. Natomiast sam z własnej woli swojej prywatności bym nie ograniczył w taki śmieszny sposób...
Niestety ludzie dzisiaj są warunkowani do rozstawania się ze swoją prywatnością. Dzieciaki widzą w reality showach, że prywatność nie jest żadną wartością, a jej odrzucenie prowadzi do sławy i pieniędzy. A dzieciaki z wszechobecnymi komórkami z aparatami fotograficznymi nie wiedzieć czemu przywodzą mi na myśl synka sąsiadów Winstona Smitha z 1984.