Hmm... Przepraszam za wciąganie tematu sprzed kilku dni, ale chciałem się wypowiedzieć, a wcześniej nie bardzo miałem czas.
Polskie szkolnictwo to istne dno a bynajmniej ja z takim miałem dotychczas do czynienia. Już to kiedyś gdzieś pisałem na tym forum podczas podobnej dyskusji, gdy zapisałem się do polskiej szkoły to się po prostu za głowę złapałem.
Szkoła średnia? Czy nie powinna przygotowywać młodego człowieka do życia ?
Mam podobne odczucia. Nie wiem jak to wygląda obecnie, ale mnie najbardziej śmieszyło dzielenie zajęć ZPT na dwie grupy: damską i męską. Czego uczyliśmy się my? Całkiem miło wspominam te zajęcia - składanie układów z elektronicznych "klocków", lutowanie, podstawowe informacje o prądzie i urządzeniach z których korzystamy na co dzień. Co robiły koleżanki? Mnóstwo bezużytecznych w naszych czasach rzeczy: jakieś dzierganie na drutach, tkanie czy ręczne szycie. Tak jakby już wówczas nie dało się kupić tanich, chińskich ciuchów. I dziwić się, że obecnie kobieta jest w stanie zostawić podłączoną do prądu suszarkę do włosów czy lokówkę na brzegu wanny albo boi się wymienić przepalony bezpiecznik... Przecież nikt nie poświęcił chwili, by wytłumaczyć jej o co tak właściwie chodzi z bezpiecznikami, uziemieniem, zerowaniem czy ogólnie elektrycznym BHP. Szkołą pewnie założyła, że mąż to za nią zrobi.
A przecież kobieta nie jest jakoś "ewolucyjnie" uodporniona na tego typu wiedzę. To tylko i wyłącznie efekt tego, że przez całe dzieciństwo wciska się małej dziewczynce, że to "boy's stuff" jak to mawiają za wielką wodą.
To ten sam mechanizm,który 150 lat temu zabraniał kobiecie zajmować się na poważnie nauką w ogóle.
Tak jest chociażby w Hiszpanii. A co jest w Polsce?
PIT ? Szkoła nie nauczyła, musiałem sam.
Niby miałem w LO coś takiego jak "przedsiębiorczość" - niby dobrze, bo z tego co widzę w tym narodzie poziom wiedzy o podstawowych zjawiskach gospodarczych jest zatrważający. Skoro parę lat temu do sejmu weszli przedstawiciele partii, która chciała rozwiązać nasze problemy poprzez dodrukowanie pieniędzy (prosta logika: Polakom brakuje, wydrukujmy więcej dwustuzłotówek).
Poprawna pisownia ? Bardzo nie wiele, nauczyłem się sam.
Dokładnie, z tą pisownią to jedna, wielka paranoja. Pamiętam, że gdy chodziłem gdzieś do drugiej czy trzeciej klasy miałem z tym spore problemy. Jednak zamiast kombinować z zaświadczeniami o takiej czy innej dysfunkcji umysłowej zwyczajnie zacząłem się uczyć. Najpierw wbija się pewne zasady do pamięci, a po pewnym czasie zaczyna się je stosować podświadomie. Efekt? Pod koniec podstawówki błędów ortograficznych w moich wypracowaniach praktycznie nie było. Co prawda nie mówię, że jestem mistrzem ortografii, czasem zdarza mi się napisać coś głupiego. Niemniej gdy widzę żenujące błędy w pisowni np. w opisie aukcji na Allegro to automatycznie włącza mi się procedura ograniczonego zaufania do takiego człowieka.
Niektórym wydaje się, że mogą przejść przez życie machając ludziom przed oczyma świstkiem z zaświadczeniem o dysleksji. Bzdura! Logiczne, że pracodawca będzie miał ograniczone zaufanie do możliwości człowieka, który nie był w stanie opanować zasad pisowni ojczystego języka...To samo z ludźmi na studiach, którzy zrozumieć nie mogą, że nie ma takiego słowa jak "poszłem".