Moja firma posyła handlowców do innych firm. Produkt X kosztuje, powiedzmy, 1000 pln netto.
Jeśli handlowiec sprzeda go za 1000, jest O.K. Jeśli sprzeda go z 10% upustem też jest O.K. Jeśli sprzeda go za 1500 (a zdarzają się takie przebitki procentowo), też jest wszystko cacy. Każdy, kto szkoli w negocjacjach, powie: "zawsze startuj z maksymalnego pułapu".
Kto chce kupić, kupi. Albo, jeśli coś wie o handlu i rynku, napisze, że kupi za, powiedzmy, 1000 pln mniej. I zaczną się negocjacje. Albo koleś napisze, że taniej nie sprzeda. I Tyle.
Natomiast warto mieć świadomość, że w żadnym wypadku nie istnieją ceny, określające wartość produktu na sztywno (poza monopolami). Zawsze i o wszystko, można (powinno się) targować. O ile, kiedy idę kupić bułki rano w sklepie, to nie ma sensu, o tyle kiedy kupowałem nową lustrzankę z paroma dodatkami, to nie dość, że jako użytkownik pewnego forum miałem zniżkę, to jeszcze z 8500 zbiłem cenę do 7600. A że inny przyjdzie i za to samo zapłaci 9000? To jest właśnie handel.