Witam serdecznie po dość długiej nieobecności.
Chciałem opisać dość ciekawą przygodę jaka mnie niedawno spotkała (dlatego też nie byłem jakiś czas obecny).
Ponad miesiąc temu moja cudna tosia zleciała na chodnik i rozpadłą się na kolka części...
Złożyłem ją do kupy i....niby się włączała ale jedyną oznaką jej życia była zapalająca się dioda....zero reakcji ekranu (czarny), nie dało się też ani dzwonić ani odbierać - zewnętrznie martwa:(było widać tylko że się ładuje i niby włącza...
Przestraszyłem się- kurcze, fon ma 10 miechów i już w kibel? ojoj... skoro mi spadła i WIDAĆ to więc może lepiej dać ją komuś w mieści do naprawy bo serwis by mnie zakasował.
Tak też zrobiłem.
Tosia podróżowała po Trójmiejskich serwisach ale żaden nie potrafił jej naprawić (sic). Nikt nie wiedział co jest grane...
W końcu poddałem się i dałem Tośkę do wysłanie do serwisu CCS - trudno, niech zabulę ale zacznie działać, w końcu polubiłem tą zabaweczkę.
Telefon pojechał do serwisu - w usterce opisałem, że telefon mi spadł itd...
Po TYGODNIU Tosia wróciła i ....
"wymieniono płytę główną- nowy IMEI:XXXXXXXXXXX", telefon sprawny, nie znaleziono innych usterek"
KOSZT NAPRAWY- 0zł....
Moja radość nie zna granic:)

Nawet nie wiecie jak się cieszę....w sumie aż chce się dziękować serwisowi:)
I to tyle:)
Pozdrawiam wszystkich użytkowników G900 i zabieram się do lektury forum- mam troszkę do nadrobienia:)
Pierwsza czynność- wrzucenie WM6.1:)
Pozdro