Chcę aby wyodrębnić podkategorię z fotoradarów stacjonarnych w postaci atrap. Żeby nie hamować za bardzo przed atrapą a jednocześnie żeby AM ostrzegała, że coś takiego jest na drodze.
I co? Nic. Nie mogę znaleźć poparcia (jak nasz rząd). 
Wybacz Bartek, ale kategoria "atrapa" to strzał kulą w płot. Przede wszystkim dlatego (a wiem to z pierwszej ręki, tzn. z obsługi tych ustrojstw w komendzie wojewódzkiej policji), że np. w woj. lubuskim 1/7 słupów zawiera kamerę. Żeby było ciekawiej, polica ma prawo przenosić kamery pomiędzy słupami - i robi to systematycznie. Tak więc, możesz na starcie przyjąć, że masz 1/7 szansy na to, że słup z budką zawiera fotoradar. Co ciekawsze, dzisiaj jest, jutro go może nie być. I odwrotnie.
A co do Twojego powodu
Żeby nie hamować za bardzo przed atrapą", to wybacz, ale jest on nie na miejscu. Namawiasz tu do wykroczenia, jeśli nie do przestępstwa drogowego. Słupki z budką

są stawiane w miejscach, w których kierowcy powinni zwolinić, a z jakimi prędkościami jadą po drodze z ograniczeniem do np. 70, to chyba wiecie. Co z tego, że jest to dwupasmówka, za to gęsto poprzecinana pasami dla pieszych. Pieszy nie ma szans przejść bezpiecznie przez takie pasy gdy taka droga jest traktowana jak droga szybkiego ruchu, czy nawet niemiecka autostrada. Dlatego wymuszenie przestrzegania przepisów w takich miejscach jest słuszną koncepcją. Tym bardziej, że zaraz za przejściem (i za budką z potencjalnym radarem) na ogół stawiany jest znak ograniczenia prędkości do np. 70 km/h. Czy jest inny sposób na piratów drogowych? Informowanie ich o stojących atrapach? To wtedy jeszcze bardziej przyspieszą, nieważne, zaraz będzie niebezpieczne skrzyżowanie, przejście dla pieszych...