Czy nie można zrobić programu takiego, żeby przeciętny użytkownik wpisał: Kraj >> Miejscowość >> Ulica >> Numer, wybrał trasę szybką i pojechał?
Takim jest niemal każdy, wysoko zaawansowany program do nawigacji.
Każdy ma błędy w mapach i algorytmach, ale każdy z nich doprowadzi do celu. W wielu trzeba znać ich słabości, wykorzystywać czasem różne tips&tricks, jednak generalnie są to wynalazki genialne.
Zrobiłem w życiu grubo ponad 1 mln km i nawigacja przedgiepeesowa, to dla mnie epoka lodowcowa. Żeby dojechać do Hiszpanii, trzeba było poświęcić cały dzień na planowanie trasy i ją dokładnie rozpisać na kartkach. Dziś wystarczy tylko złapać fix.
Nie powinno się oceniać przydatności programu nawigacyjnego w trasach, które znamy i potrafimy wyznaczyć i ocenić lepiej, niż bezduszny algorytm. Każdy prowincjonalny Kasparow wygra z każdym programem szachowym, który da się uruchomić na PDA.
Docenić soft navi można tam, gdzie nie masz pojęcia jak i którędy jechać, a mimo to dojeżdżasz z łatwością - oto prawdziwy cud.
Facet, który nigdy nie widział Berlina i Berlinerringu na oczy, pojechałby z A-11 do A-9 trasą przez miasto wyznaczoną przez AM i byłby szczęśliwy. Bo dojechał, jak po sznurku. Czy mógłby dojechać szybciej? Niewątpliwie. Ale tą trasą też poszło mu zupełnie dobrze i właśnie popierdziela sobie pewnie na narciochy gdzieś w Alpy.
Obserwuję rozwój programów nawigacyjnych od 2001 roku. Postęp jest absolutnie fantastyczny i sądzę, że nie musimy się martwić o ich przyszłą jakość. Jak mawiał Smith, a (jakiś czas) za nim nasi schyłkowi komuniści, "niewidzialna ręka rynku" robi i zrobi swoje.
Jednak program działający idealnie i zawierający bezbłędne dane, to utopia. Może tylko spełniać swoje funkcje lepiej lub gorzej. Obyśmy mieli doczynienia z pierwszym z wariantów.