W dyskryminacji zawracania nie chodzi głównie o to, że użytkownik nie potrafi/nie lubi zawracać. To ficzer wymyślony przede wszystkim w tym celu, by program nie wyznaczał ciągle trasy wstecz, gdy user, z premedytacją, wybrał inną trasę.
Kiedy jeździłem z Kielc do Warszawy (cel koło mostu Grota) i zbaczałem na Magdalenkę/Piaseczno by później pociąć Doliną Służewiecką i Wisłostradą, bo na Krakowskiej stało się już od Janek, to zarówno TomTom, jak i AutoMapa (w wersjach trzecich) zawracały mnie na drodze do Piaseczna (10 km) po kilkanaście razy. Można się było porzygać.
Aczkolwiek, nie należy wykluczać, że ficzer może być przydatny osobom nie lubiącym zawracać. Ze dwadzieścia lat temu moja żona potrafiła dotrzeć pod dowolny adres, nie wykonując żadnego skrętu w lewo. W głowie miała algorytm routingu, który wyznaczał trasę jedynie z jazdą na wprost lub ze skrętem w prawo.
Z drugiej strony pamiętam, że kiedyś (mniej więcej tyle samo lat temu) po raz pierwszy w życiu jechałem z przyczepką/lawetą. Zabłądziłem i musiałem tym "zestawem" zawrócić na wąskiej, wiejskiej drodze. Zeszło mi jakieś 20 minut. A we wsi sensacja i zbiegowisko, mimo że pora wieczorna, bo pewnie każdy traktorzysta, zaprawiony w boju z przyczepą, zrobiłby ten manewr w minutę. No, ale wtedy nie dawali w telewizji "Tańca z gwiazdami" i "Jak oni śpiewają", więc każda rozrywka, w postaci obserwacji palanta zmagającego się z przyczepką, była bezcenna...
