W Automapie żadna z powyzszych nie ma ani nazw ulic ani nr budynków.
Tylko co z tego wynika?
Poteoretyzujmy
Jeśli TT ma prawie 47% pokrycia adresowego, a AM ma 60%, to w jednym ze skrajnych przypadków
mielibyśmy objętą adresacją całość populacji, ale zaledwie 7% miałoby adresację zarówno w AM jak i w TT.
Z kolei w drugim skrajnym przypadku mielibyśmy wciąż 40% bez żadnej adresacji,
pokrycie TT w całości zawierałoby się w pokryciu AM, a 13% populacji miałoby adresację tylko w AM.
Jak jest w rzeczywistości? Jeśli założyć, że gdzieś w połowie drogi między tymi skrajnymi wartościami,
to pokrycie na co najmniej jednej z map miałoby jakieś 80% populacji, a zaledwie 27% zawierałoby
adresację na obu mapach, 20% miałoby adresację tylko w TT a 33% tylko w AM.
Jednocześnie ~43% (20/47)
adresów z TT nie można by znaleźć w AM,
i aż 55% (33/60)
adresów z AM nie znalazłoby się w TT.
(
uwaga to już inne %%! - bo względem innej podstawy)
Wydaje mi się to nieprawdopodobne, żeby były aż takie różnice.
W takim razie, przesuńmy się jeszcze o połowę w kierunku większego wspólnego pokrycia.
Co to oznacza? Ano że wciąż 30% populacji nie zajedzie pod drzwi swojego domu, choćby mieli oba programy.
37% ma adresację na obu mapach, 10% ma adresację tylko w TT a 23% tylko w AM.
Jednocześnie ~21% (10/47)
adresów z TT nie można znaleźć w AM,
i aż 38% (23/60)
adresów z AM nie znajdziemy w TT.
Nadal więcej niż co piątego adresu z TT nie znajdziemy w AM i ponad 1/3 adresów z AM nie znajdzie się w TT.
Co to oznacza? Że pojedynczymi przykładami na korzyść jednego z programów można sypać jak z rękawa
i że nawet dziesiątki czy setki takich przykładów niczego konkretnego nie dowodzą, bo równie łatwo można
przedstawić setki przykładów dowodzących, że jest dokładnie na odwrót.
A jeśli adresacja jeszcze bardziej się pokrywa?
no to załóżmy, że nadal mamy nieoadresowane 35% populacji.
Wtedy 42% populacji ma adresację na obu mapach, 5% ma adresację tylko w TT, a 13% tylko w AM.
Czyli ~11% (5/47)
adresów z TT nie ma w AM i 30% (18/60)
adresów z AM nie istnieje w TT.
Niestety wciąż bez problemu na odpowiednio dobranych przykładach można dowodzić co komu pasuje.
A chcąc zachować obiektywizm, nie ma innego wyjścia, niestety trzeba odnieść się do statystyk.
ps.
I w tym miejscu nasuwa mi się niewesoła OT-refleksja, że jednak matematyka powinna być obowiązkowa na maturze,
bo obawiam się, że dla wielu licealistów czy nawet studentów, powyższe rozważania będą kompletnie niezrozumiałe,
choć nie wykraczają poza poziom wiedzy dostępny po szkole podstawowej.
A może nie jest jeszcze tak źle? 