Rozmawiamy tu o tabletach Androidowych, z rozmiarem ekranu nieczęsto może i o dwa cale mniejszym, ale za to czasami równie niemobilnymi jak wyżej wymieniony Dell.
Powiedz mi jeszcze, gdzie znajduje się ta granica, na którą najwyraźniej nastąpiłem? Od jakiegoś czasu obserwuję tendencję "powiększania się" elektroniki użytkowej. Dawniej modne były małe telefony, teraz ludzie rzucają się na zabawki typu Leo czy SGSII. Kręci ich duży ekran, brak możliwości łatwego objęcia całego ekranu jednym kciukiem, czy duża waga. Samsung ma wypuścić Galaxy Note - jej, super, jeszcze większy, jeszcze toporniejszy!
Na rynku stosunkowo niedawno przyjęły się tablety. Ich sukces zresztą zaczął się od dużych (10") modeli, dopiero później producenci zaczęli wypuszczać modele z ekranami 7" czy 9". Takiego przeciętnego iPada, czy, niech już wam będzie, Galaxy Taba, raczej do kieszeni nie włożysz. Jestem pewien, że macie do nich jakieś plecaki, torby. Naprawdę uważacie, że 12" jest w tym momencie zbyt krowiaste (jeśli nie mówimy już o Androidowych zabawkach, tylko Windowsowych tabletach z klawiaturami w zestawie)?
Kolega wspomniał o Acerze Iconia Tab W501 (bez klawiatury 1kg, z klawiaturą sam nie wiem), i co, nagle moja propozycja skoku w bok i zakupu Della robi się nie na miejscu?
A spoko, nie ma problemu. Przecież forum nie służy do wyrażania swojej opinii tylko do rozmowy o suchych faktach, coś mi się najwyraźniej pomieszało.