MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.

  • 40 Odpowiedzi
  • 14721 Wyświetleń

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

*

Offline bikekowal

  • ******
  • 13104
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #30 dnia: Sierpień 21, 2007, 15:01:39 »

Kalibracja (a dokładniej dokładność lokalizacyjna obiektów na mapie) jest sprawą na prawdę trzeciorzędną.

Pytanie: Do czego używamy GPS w turystyce? Rozumiem, że część ludzi do tego, żeby się zachwycać nową technologią i swoją pozycją na mapie.  OK!
Ale spora część ludzi używa GPS do tego, żeby pomagał w orientacji w terenie. A w tym układzie - powiem szczerze, że w ogóle nie rozumiem problemu "dokładności" map. (oczywiście w ramach jakiejś rozsądnej granicy). Markzal napisał, że GPS wskazywał mu, że jest 200m dalej. 200m to faktycznie już dość spory błąd i nawet mi nie bardzo się on podoba, ale pytam ........ no i co? Markzal umarł?  :worried: Zabłądził?  :worried: Chyba nie skoro dalej pisuje na PDA Club. To dowód na to, że ta kalibracja nie jest aż tak ważna  :mrgreen:

to o czym napisałeś to jedno podejście do tematu, ale z drugiej strony powinniśmy chyba dążyć do jak najlepszego wykorzystania sprzętu oraz softu...i wogóle po co wtedy kupować drogi sprzęt, jeśli ma być aż tak niedokładny...

Cytuj
Przecież nie jesteśmy niezdarnymi dzieciakami, które "tracą grunt pod nogami" wskutek błędnej kalibracji mapy.
Jeżeli ja wędruję przez las/góry to przecież widzę, czy idę ścieżką czy ..... 80m obok. Zupełnie nieistotne jest to, że GPS pokazuje mi pozycję właśnie z tym 80m przesunięciem.  Nawet jeżeli dojdę do skrzyżowania ścieżek, to przecież nie muszę się sugerować się kursorem GPS. Każdy z nas - i wiem przecież, że Kwieto Ty także - dałby sobie radę w takiej sytuacji z mapą papierową. Prawda? A GPS powoduje, że widzisz WŁAŚCIWY wycinek/fragment tej mapy. No i to jest najważniejsze. Przestańmy tylko przywiązywać tak wielką wagę do "kursora GPS". Wystarczy tylko wbić sobie do głowy, że moja pozycja na mapie to - w zależności od skali mapy powiedzmy okrąg o promieniu 3-5 mm od pozycji kursora i ...... życie stanie się piękniejsze   B)

Z tym masz dużo racji, szczególnie kierowcy powinni trochę bardziej krytycznie podchodzić do tego jak kieruje ich nawigacja...każdy ma rozum, żeby z niego korzystać...

Cytuj


Odrębnym zagadnieniem jest fakt, że oczywiście lepiej mieć w GPS-ie dobre mapy, dobrze skalibrowane niż złe i źle skalibrowane. To nie podlega dyskusji. Ale to nie może być celem samym w sobie. Celem samym w sobie - przynajmniej w moim przypadku - jest przebywanie na łonie natury, zatem drogi Kwieto - odpowiadając na Twoje pytanie: dlaczego ludziska nie używają PatchAway, odpowiadam:  widocznie nie czują takiej potrzeby, bo być może mają takie podejście do tego zaganienia jak ja. Szczerze mówiąc - mi byłoby szkoda czasu, aby w terenie bawić się pocketem i ..... poprawiać kalibrację mapy. Nawet jeżeli to trwa tylko minutę. Wolałbym wyjąć z plecaka browca i sącząc złocisty płyn - przez lornetkę obserwując ptaszki  :D


to ostatnie to akurat najlepszy sposób na turystykę  :grin: :mrgreen: :mrgreen:
Bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego...

*

Offline kwieto

  • ******
  • 2785
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #31 dnia: Sierpień 21, 2007, 17:16:23 »
Na wstępie podkreślę to, na co już nie raz zwracałem uwagę - uprawiamy różne rodzaje turystyki i do tego potrzebujemy różnego "osprzętu".

Ale spora część ludzi używa GPS do tego, żeby pomagał w orientacji w terenie. A w tym układzie - powiem szczerze, że w ogóle nie rozumiem problemu "dokładności" map. (oczywiście w ramach jakiejś rozsądnej granicy). Markzal napisał, że GPS wskazywał mu, że jest 200m dalej. 200m to faktycznie już dość spory błąd i nawet mi nie bardzo się on podoba, ale pytam ........ no i co? Markzal umarł?  :worried: Zabłądził?  :worried: Chyba nie skoro dalej pisuje na PDA Club. To dowód na to, że ta kalibracja nie jest aż tak ważna  :mrgreen:

Widzisz - Ty patrzysz na sprawę z perspektywy człowieka uprawiającego turystykę w Polsce, przy wykorzystaniu polskich map.
Ja natomiast potrzebuję GPS na tereny południowo-wschodniej Europy, co implikuje parę problemów, z którymi Ty po prostu nie masz do czynienia. Pozwolisz że je wypunktuję:

1. Teren - Polskie góry są dość łatwe nawigacyjnie. Nie ma tu gwałtownych uskoków, przepaści czy innych dziwnych tworów (np. 100-metrowe aweny w płaskim z pozoru terenie). A to oznacza, że nawet spora niedokładność nie ma najmniejszego znaczenia. Gdzie indziej bywa różnie - np. w Trascau nie da się tak po prostu przejść nawet wąskiego (wedle mapy) strumyka, bo wymagałoby to zastosowania sprzętu wspinaczkowego :"P
2. Mapy - Ty jesteś przyzwyczajony do dobrych, polskich map. Naprawdę, nasza kartografia stoi na bardzo wysokim poziomie. Są natomiast tereny (Bułgaria, była Jugosławia, Rumunia, Rosja, itd.) gdzie nie jest już tak różowo. Ciężko jest znaleźć dobre mapy, a o takich które miałyby siatkę GPS to możesz w ogóle zapomnieć. Np. jedyne sensowne mapy Rumunii (mówię o turystycznych) produkowane są przez... Węgrów! Rumuńskie mapy potrafią mieć poziomice co 200m i jest to "dobra mapa". Nawet całkiem niezłe mapy węgierskie nie mają czegoś takiego jak siatka GPS. Jak w takim razie takową mapę skalibrować? Często okazuje się, że jedynym sensownym sposobem jest... kalibracja na podstawie odczytu współrzędnych zebranych "w terenie". I teraz powiedz mi, jak mam znaleźć komputer na którym mógłbym skalibrować mapę, skoro jestem 1000 km od domu? Są też kraje, gdzie najdokładniejsze mapy mają skalę rzędu 1:250 000 :"P (oczywiście również bez jakichkolwiek informacji "kalibracyjnych") Czasem są też inne kłopoty - np. w Rosji w ogóle korzystanie z GPS jest legalne dopiero od tego roku.
Oczywiście, powiesz, do kalibracji można używać GoogleMaps. Sęk w tym, że z GoogleMaps są dwa problemy: Pierwszy (mniejszy) to niedokładna kalibracja map w nim wyświetlanych. Mapy pokazywane w G-M potrafią mieć przesunięcie w stosunku do rzeczywistej pozycji. Drugi problem, to to, że w zależności od miejsca GoogleMaps oferuje różną szczegółowość mapy. Np. w Warszawie widzimy dokładnie wszystkie bloki, parkingi itd, itp., ale weź sobie np. rejon granicy Grecko-Albańskiej - to co tam widać kompletnie nie nadaje się do jakiejkolwiek kalibracji (chyba że - biorąc pod uwagę niedokładność kalibracji G-M - chcesz mieć błąd rzędu paru km)
3. Zastosowanie takie jak Geocaching - tu kilkaset metrów różnicy potrafi mieć naprawdę znaczenie. Nawet nie chodzi o to, że nie dotrzesz w jakieś miejsce - tyle że będziesz np. szukał po złej stronie skały.

Przecież nie jesteśmy niezdarnymi dzieciakami, które "tracą grunt pod nogami" wskutek błędnej kalibracji mapy.
Jeżeli ja wędruję przez las/góry to przecież widzę, czy idę ścieżką czy ..... 80m obok. Zupełnie nieistotne jest to, że GPS pokazuje mi pozycję właśnie z tym 80m przesunięciem.  Nawet jeżeli dojdę do skrzyżowania ścieżek, to przecież nie muszę się sugerować się kursorem GPS. Każdy z nas - i wiem przecież, że Kwieto Ty także - dałby sobie radę w takiej sytuacji z mapą papierową. Prawda?

Oczywiście. Tylko po co zabierać wtedy w ogóle GPS'a? Zwróć uwagę, że ja nie mówię o 80m (czy nawet 200m) przesunięciu. Mówię o sytuacjach, w których bez wcześniejszego "rozpoznania terenu" kalibracja może okazać się w ogóle niewykonalna! Kiedy 1,5 roku temu zabierałem pierwszy raz GPS'a do Rumunii, mapy kalibrowałem po prostu na miejscu - inaczej się po prostu nie dało. Dlatego z mojej perspektywy brak możliwości kalibracji mapy z poziomu palmtopa, oznacza ni mniej ni więcej tyle, że zabieranie go w ogóle nie ma jekiegokolwiek sensu. Bo co mi z tego, że będę znał swoją pozycję w stopniach i minutach, skoro nie będę miał jakiejkolwiek możliwości przełożenia tego na mapę?

Przestańmy tylko przywiązywać tak wielką wagę do "kursora GPS". Wystarczy tylko wbić sobie do głowy, że moja pozycja na mapie to - w zależności od skali mapy powiedzmy okrąg o promieniu 3-5 mm od pozycji kursora i ...... życie stanie się piękniejsze   B)

Sęk w tym, że (jak napisałem powyżej) skalibrowanie mapy w domu może okazać się zwyczajnie niewykonalne. Wtedy nie będzie mowy o jakiejkolwiek pozycji na mapie, i zastanawianiu się czy 3mm to dużo czy mało :"P
Wrócę do swojej wycieczki sprzed półtora roku do Rumunii - dysponowałem wtedy węgierskimi 50-kami, które oczywiście kalibrowałem na miejscu. W skrajnych przypadkach (dochodził jeszcze błąd wynikający ze skanowania "pozaginanej" fabrycznie mapy) rozrzut między punktem rzeczywistym a pozycją na mapie był większy niż pół centymetra - ale to nie był problem, bo przynajmniej coś było widać. Natomiast gdybym nie miał możliwości skalibrowania mapy w terenie, nie widziałbym nic.

Ja tak właśnie traktuję ten sprzęt w lesie. On ma mi pomóc w orientacji, a tu kalibracja 100m w tę czy 100m w drugą nie ma żadnego znaczenia. Dla mnie najważniejsze jest to, żebym bez sięgania po papierową mapę widział np. że na trasie mojej wędrówki jest strumień. Ale przecież to czy do tego strumienia dojdę za 700m czy za 800m jest sprawą drugorzędną.

Jak już napisałem wyżej - uprawiamy różną turystykę (głównie chodzi o teren). Ty biegasz "lajtowo" po Beskidzie czy Bieszczadach i masz do dyspozycji świetne mapy których skalibrowanie zajmuje 5 minut. Ja natomiast poruszam się po terenie gdzie najdokładniejszymi mapami potrafią być rosyjskie 200-ki z lat 60-70'tych, ewentualnie dla niektórych terenów istnieją dokładne mapy, tyle że bez jakiejkolwiek informacji kalibracyjnej. Do tego Ty w razie co możesz sobie pójść do kafei internetowej, ściągnąć i zainstalować soft do kalibracji (albo pojechać po prostu do domu), natomiast ja poruszam się po terenach gdzie ludzie czasem nawet nie wiedzą co to jest "internet cafe" (sic!) a do domu mam dwa dni drogi samochodem. Ja po prostu potrzebuję innej elastyczności od softu którego używam.
Oczywiście, mogę po prostu GPS'a nie używać - ale skoro już go mam, to dlaczego mam rezygnować?


Odrębnym zagadnieniem jest fakt, że oczywiście lepiej mieć w GPS-ie dobre mapy, dobrze skalibrowane niż złe i źle skalibrowane. To nie podlega dyskusji. Ale to nie może być celem samym w sobie. Celem samym w sobie - przynajmniej w moim przypadku - jest przebywanie na łonie natury, zatem drogi Kwieto - odpowiadając na Twoje pytanie: dlaczego ludziska nie używają PatchAway, odpowiadam:  widocznie nie czują takiej potrzeby, bo być może mają takie podejście do tego zaganienia jak ja. Szczerze mówiąc - mi byłoby szkoda czasu, aby w terenie bawić się pocketem i ..... poprawiać kalibrację mapy. Nawet jeżeli to trwa tylko minutę. Wolałbym wyjąć z plecaka browca i sączyć złocisty płyn - przez lornetkę obserwując ptaszki  :D

Jak widać po pytaniach Markzal'a - jednak taką potrzebę czują :"P
Jesteś o tyle szczęśliwcem, że nie zdarzył Ci się jeszcze problem pt. "jak do cholery skalibrować mapę, będąc xxx km od miejsca które jest na niej przedstawione i nie mając skąd wziąć współrzędnych punktów do kalibracji?".
To nie jest pytanie o kosmetykę pt. 3mm w prawo lub 3mm w lewo. To jest pytanie pt. czy będę w ogóle mieć nawigację, czy nie?
Istnienie jakiejś opcji nie oznacza że trzeba z niej zawsze i wszędzie korzystać. Tak samo jak posiadanie poduszek powietrznych w samochodzie nie oznacza, że korzystasz z nich przy każdym hamowaniu :"P

Odpowiedz mi jednak na proste pytanie - czy, jadąc w nieznany teren i wiedząc że mapy skalibrowane na komputerze w domu mogą zawierać nawet kilkukilometrowy błąd (albo po prostu nie można ich skalibrować bez dokonania pomiarów w terenie) - wolałbyś zabrać ze sobą soft który pozwala na zmiany kalibracji bezpośrednio na palmtopie/odbiorniku GPS, czy taki który tego nie umożliwia?
Ludzie zazdroszczą ci nie tego, że coś zrobiłeś, ale tego że ci się chciało to zrobić.

Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #32 dnia: Sierpień 22, 2007, 01:05:21 »
1. Teren - Polskie góry są dość łatwe nawigacyjnie. Nie ma tu gwałtownych uskoków, przepaści czy innych dziwnych tworów (np. 100-metrowe aweny w płaskim z pozoru terenie).  A to oznacza, że nawet spora niedokładność nie ma najmniejszego znaczenia. Gdzie indziej bywa różnie - np. w Trascau nie da się tak po prostu przejść nawet wąskiego (wedle mapy) strumyka, bo wymagałoby to zastosowania sprzętu wspinaczkowego :"P

Kwieto. Sądzę, że my piszemy po prostu o różnych sprawach. To co tu napisałeś ja rozumiem, ale ciągle nie rozumiem co to wspólnego z dokładnością kalibracji mapy w GPSie? Jeżeli danego strumienia nie można przejść, to nie można, niezależnie od tego czy masz go na mapie w tym miejscu, czy 100m dalej, czy dojdziesz do niego za 30 minut  czy za 33 minuty. A jeżeli na dodatek wg mapy to wąski strumień i o tym, że trzeba go omijać (czy szukać mostu) dowiadujesz się dopiero po dojściu do niego, to żadna super kalibracja niczego tu nie zmieni. Po prostu nie można go przejść. GPS nic do tego nie ma.

Żartobliwie ujmując nasze różne podejście do zagadnienia ja to widzę tak: są dwie możliwości uprawiania turystyki z GPSem - niezależnie czy w Polsce, czy gdzie indziej. Albo idziemy i patrzymy pod nogi, a od czasu do czasu - gdy mamy taką potrzebę - patrzymy na mapę (GPS), albo idziemy i patrzymy wyłącznie na GPS niezależnie od tego jak wygląda teren wokół nas. Pomimo, że przyjąłem nick GPS Maniak, na ten drugi rodzaj turystyki nikt mnie nie namówi  :wink:

(Bułgaria, była Jugosławia, Rumunia, Rosja, itd.) gdzie nie jest już tak różowo. Ciężko jest znaleźć dobre mapy, a o takich które miałyby siatkę GPS to możesz w ogóle zapomnieć.  Np. jedyne sensowne mapy Rumunii (mówię o turystycznych) produkowane są przez... Węgrów! Rumuńskie mapy potrafią mieć poziomice co 200m i jest to "dobra mapa". Nawet całkiem niezłe mapy węgierskie nie mają czegoś takiego jak siatka GPS.

Nie przesadzaj. Trochę tych map pod GPS jest. Sam niedawno pisałeś że widziałeś mapę Rumunii na Garmina. Ja też - mam ją w swoim GPSie  :P

Wektor. O to właśnie chodzi. Mając GPS z wektorem, nie muszę się już martwić czy mapa papierowa ma siatkę GPS, czy jej nie ma. Zawsze potrafię przenieść pozycję z GPSu na "papier". Różnica polega na tym, że ja właśnie ...... używam GPS i nie kombinuję z rastrami. Powiem szczerze, że im dłużej czytam o Twoich problemach (cegiełka Otterbox, kalibarcja w terenie, brak siatek na mapach)  tym bardziej jestem zdziwiony że ten sprzęt jeszcze używasz. Kup porządny GPS i po problemie. Jeden, góra dwa sezony i zapomnisz o rastrach. I nie przekonuj mnie, że brak 50-tki Grecji jest problemem. To tylko Twoje wyobrażenia. Uwierz mi. Po prostu przyzwyczaiłeś się, że musisz mieć w "GPSie" (nazwałbym to raczej mapnikiem) super szczegółową mapę i nie wyobrażasz sobie, że może być inaczej. Ale nie masz racji. Jeszcze raz podkreślam, to tylko Twoje wyobrażenia o problemie, który naprawdę ..... nie istnieje. Nawet jeżeli w odbiorniku masz jakąś mniej szczegółową mapę wektorową zawsze można przenieść pozycję na papier.

Ale tych map tak naprawdę jest sporo. Owszem kosztują, ale widząc Twoje kombinacje sądzę że i tak warto.
A oto jakie są mapy "topo" Demo Ludów dla porządnego sprzętu:



BG to Bułgaria, RO to Rumunia właśnie. Pewnie, że jeszcze brakuje niektórych regionów, np. nie ma jeszcze Czarnogóry, ale jak widać zdecydowanie mniej regionów brakuje niż jest już zrobionych.

Odpowiedz mi jednak na proste pytanie - czy, jadąc w nieznany teren i wiedząc że mapy skalibrowane na komputerze w domu mogą zawierać nawet kilkukilometrowy błąd (albo po prostu nie można ich skalibrować bez dokonania pomiarów w terenie) - wolałbyś zabrać ze sobą soft który pozwala na zmiany kalibracji bezpośrednio na palmtopie/odbiorniku GPS, czy taki który tego nie umożliwia?
Kilku kilometrowy błąd w kalibracji? W czasach gdy wszyscy mają dostęp do zdjęć satelitarnych?
I wcale nie chodzi tu wyłącznie o GoogleMaps. Zdjęć satelitarnych używałem do kalibracji map w czasach kiedy o GoogleMaps nikt jeszcze nawet nie myślał.
Owszem, czarno białe, ale w kalibarcji chyba to nie przeszkadza? Zatem naprawdę nie cuduj. Można skalibrować mapy w domu.

Przyznaj się, że po prostu to polubiłeś i nie wyobrażasz sobie wakacji bez kalibracji map i OK - w to uwierzę i to zaakceptuję, ale nie mów, że tak musisz robić, bo to jedyny sposób. To baaaardzo mocno naciągana teroria.

Szczerze mówiąc, odnoszę nieodparte wrażenie że na siłę wyszukujesz nieistniejące trudności po to by udowodnić (sobie, bo jak i tak wiem swoje), że kalibracja w terenie (czytaj: używanie PathAway) jest jedyne słuszne. To tak jak koledzy użytkujący AutoMapę, którzy raz na rok potrzebują ściśle określone wejście do długiego bloku typu: Osiedle .... "145 L" ale z uporem godnym lepszej sprawy przekonują sami siebie, że dobrze zrobili iż postawili na AutoMapę, bo ta ma obrysy budynków, a gdyby np. Tomtom, MioMap czy inny wraży produkt podprowadził ich pod środek budynku to na pewno nie daliby rady znaleźć tego mitycznego wejścia "L"  :)
« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2007, 01:21:04 wysłana przez GPS maniak »

*

Offline kwieto

  • ******
  • 2785
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #33 dnia: Sierpień 22, 2007, 08:38:15 »
[Kwieto. Sądzę, że my piszemy po prostu o różnych sprawach. To co tu napisałeś ja rozumiem, ale ciągle nie rozumiem co to wspólnego z dokładnością kalibracji mapy w GPSie? Jeżeli danego strumienia nie można przejść, to nie można, niezależnie od tego czy masz go na mapie w tym miejscu, czy 100m dalej,

GPSmaniaku - już tłumaczyłem, że nie mówimy tu o 100 metrach, ale o możliwości (lub jej braku) kalibracji w ogóle.

Nie przesadzaj. Trochę tych map pod GPS jest. Sam niedawno pisałeś że widziałeś mapę Rumunii na Garmina. Ja też - mam ją w swoim GPSie  :P

GPSmaniaku - ta mapa kosztuje 200 Euro, czyli 800 PLN. Do tego musiałbym dokupić odbiornik Garmina który z nią chodzi, a to oznacza - jeśli chciałbym np. kupić GPS 10, lub cokolwiek innego opartego na - w miarę przyzwoitym SiRF III, wydatek kolejnego 1 000 PLN.
Nie wiem jak Ciebie, ale mnie po prostu na takie wydatki nie stać.

Poza tym - możesz mi wskazać miejsce gdzie kupię na Garmina mapę Wysp Sołowieckich? rejonu Bajkału? Albo - bliżej - topograficzną mapę Serbii lub Macedonii? Dodam jeszcze że drogowa mapa Serbii dla Garmina kosztuje na przykład równowartość 600 PLN...

Jak widzę nie bardzo przyjąłeś do wiadomości to co pisałem w poprzednim poście - ja bywam na terenach, gdzie jedynymi dostępnymi mapami potrafią być "kreskówki" z czasów Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Albo (tajne) rosyjskie 200-ki z połowy XX wieku (których posiadanie oznacza że jesteś albo wojskowym, albo szpiegiem, hehe) Poważnie!
Już widzę oczyma duszy, jak taką "kreskową" mapę "wciągasz" do Garmina i kalibrujesz, a następnie jedziesz z nią w teren :"P
Paradoksalnie (tu przytyk do naszych dyskusji odbiornik dedykowany czy palmtop) w takich przypadkach to Garmin jest na wyjeździe "bezwartościowym pudełkiem".

Wektor. O to właśnie chodzi. Mając GPS z wektorem, nie muszę się już martwić czy mapa papierowa ma siatkę GPS, czy jej nie ma.

Jak wyżej - proszę o podanie mi miejsc gdzie mogę zdobyć (najlepiej tanie) wektorowe mapy turystyczne byłej Jugosławii, Grecji, Rosji... to chyba zamknie naszą rozmowę o wyższości map które nie istnieją :"P

 
Powiem szczerze, że im dłużej czytam o Twoich problemach (cegiełka Otterbox, kalibarcja w terenie, brak siatek na mapach)  tym bardziej jestem zdziwiony że ten sprzęt jeszcze używasz. Kup porządny GPS i po problemie.

Uhmmm, a problem się wtedy skończy definitywnie - nie będzie map które mógłbym do niego załadować, więc po prostu nie będę go w ogóle zabierał na wyjazdy :"P
Faktycznie, nieźle pomyślane... :")

A oto jakie są mapy "topo" Demo Ludów dla porządnego sprzętu: (...) BG to Bułgaria, RO to Rumunia właśnie. Pewnie, że jeszcze brakuje niektórych regionów, np. nie ma jeszcze Czarnogóry, ale jak widać zdecydowanie mniej regionów brakuje niż jest już zrobionych.

Oprócz Rumunii, nie ma tam żadnej z map które wymieniłem powyżej...
Zaczynasz rozumieć? To co dla Ciebie jest "brakiem niektórych regionów", dla mnie jest brakiem 90% terenów po których się poruszam.
Powtórzę - ja mam inne potrzeby niż Ty. W Beskidzie czy w Bieszczadach, gdzie Ty chodzisz z 60CSx, ja jedyne zastosowanie dla GPS widzę w zapisywaniu Tracklogów (bardiej dla zabawy niż z potrzeby) oraz do Geocachingu (to również zabawa). Natomiast tam gdzie GPS by mi się rzeczywiście przydał, wektorowych map zwyczajnie nie ma i tyle. To, oprócz ceny, jest powodem dla którego wolę palmtopa z Otterboxem niż odbiornik dedykowany.


Kilku kilometrowy błąd w kalibracji? W czasach gdy wszyscy mają dostęp do zdjęć satelitarnych?

Widziałeś te "zdjęcia satelitarne" terenu o którym wspominałem? (pogranicze Albanii i Grecji)

I wcale nie chodzi tu wyłącznie o GoogleMaps. Zdjęć satelitarnych używałem do kalibracji map w czasach kiedy o GoogleMaps nikt jeszcze nawet nie myślał.
Owszem, czarno białe, ale w kalibarcji chyba to nie przeszkadza? Zatem naprawdę nie cuduj. Można skalibrować mapy w domu.

Podaj mi namiar na takie zdjęcia :")

Przyznaj się, że po prostu to polubiłeś i nie wyobrażasz sobie wakacji bez kalibracji map i OK - w to uwierzę i to zaakceptuję, ale nie mów, że tak musisz robić, bo to jedyny sposób. To baaaardzo mocno naciągana teroria.

Po to ostatnio kupiłem mapy Touratecha, by nie bawić się w kalibrację map w czasie wyjazdu - i rzeczywiście nie miałem takiej potrzeby (3 tygodnie wakacji w rejonie południowo-wschodniej Europy). Dodam jeszcze, że sama mapa Rumunii dla Garmina kosztowałaby mnie równowartość 20% kosztów dwuosobowego wyjazdu na trzy tygodnie.
To znowu kwestia kalkulacji - czy lepiej jest ponieść ryzyko, że w czasie 3 tygodniowego wyjazdu będę musiał czasem poświęcić te 5 minut na rekalibrację mapy, czy kupić sobie mapy wektorowe (i tak nie wszystkich terenów które odwiedzam), do tego gorszej "jakości" (drogowe zamiast topo) i - na dokładkę - zapłacić za nie tyle, że na wakacje będę mógł sobie pozwolić za rok?
Ja nie zarabiam jakoś mało, ale też nie zarabiam jakoś przesadnie dużo. Po prostu mnie nie stać, a piratów ściągać nie będę.

Szczerze mówiąc, odnoszę nieodparte wrażenie że na siłę wyszukujesz nieistniejące trudności po to by udowodnić (sobie, bo jak i tak wiem swoje), że kalibracja w terenie (czytaj: używanie PathAway) jest jedyne słuszne.

Ja nigdzie nie twierdzę, że PathAway jest akurat jedynie słusznym softem.
Ja tylko twierdzę, że program do obsługi map rastrowych bez możliwości rekalibracji mapy z poziomu palmtopa, z mojego punktu widzenia jest do d...
Twierdzę również, że są na świecie tereny (tak się składa że ja tam bywam), dla których jedynymi sensownymi mapami są mapy papierowe - i chcąc używać mapowego urządzenia GPS, nie bardzo jest inne wyjście niż zeskanowanie tychże map i ręczna ich kalibracja.
Ostatnią rzeczą którą twierdzę, jest to, że tak samo jak Ty wolisz poświęcić czas na piwo zamiast na (ewentualną!) rekalibrację mapy, tak samo ja wolę stracić te 5 minut, niż kupić mapę (nie wymagającą rekalibracji) za kasę, która pokrywa koszt tygodniowego przebywania w górach dla jednej osoby - i to nie w chatce w Beskidzie, ale w górkach typu greckie Zagori (nota bene kolejny teren dla którego nie uświadczysz wektorowych map).
Ja po prostu zabierając ze sobą gdzieś GPS'a chciałbym żeby przydawał się do czegoś więcej niż sprawdzenia czy zdążę do schroniska na piwo - i szukam rozwiązań które mi taką użyteczność zapewnią. 
A że czasem trzeba mapę skalibrować w terenie zamiast siedząc wygodnie w fotelu w domu? Cóż, lepsze to niż nic.
BTW, pamiętaj że istnieje aplikacja do Garmin'owskich map dla Palm OS - nawet się nią bawiłem - tylko po co mi ona, skoro i tak nie ma map terenów w które wyjeżdżam?
« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2007, 09:44:47 wysłana przez kwieto »
Ludzie zazdroszczą ci nie tego, że coś zrobiłeś, ale tego że ci się chciało to zrobić.

*

Offline Markzal

  • 15
  • Sprzęt: ASUS 636
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #34 dnia: Sierpień 22, 2007, 10:45:32 »
Witam,
Ale spora część ludzi używa GPS do tego, żeby pomagał w orientacji w terenie. A w tym układzie - powiem szczerze, że w ogóle nie rozumiem problemu "dokładności" map. (oczywiście w ramach jakiejś rozsądnej granicy). Markzal napisał, że GPS wskazywał mu, że jest 200m dalej. 200m to faktycznie już dość spory błąd i nawet mi nie bardzo się on podoba, ale pytam ........ no i co? Markzal umarł?  :worried: Zabłądził?  :worried: Chyba nie skoro dalej pisuje na PDA Club. To dowód na to, że ta kalibracja nie jest aż tak ważna

nie umarł, ale kilka kilomertrów w upale przeszedł zbytecznie  :mrgreen:
Widzsz, chodzi mi o sytuacje typowo wakacyjną. Wyobraź sobie, że jedziesz do Egiptu (Turcji, Albanii czy Maroka). Ale zostańmy przy Egipcie, będziesz miał powiedzmy 3 godz. wolne w Luxorze. Miasta nie znasz, map nie masz, co zatem pozostaje do zrobienia?
przed wyjazdem ściągasz sobie GoogleMV interesujący fragment miasta i zaznaczasz obiekty które chciałbyś zobaczyć.
Na miejscu okazuje się, że stoisz w innym punkcie niż pokazuje mapka.
Uliczki małe, gęsto rozmieszczone, więc te 200 m. to już spora różnica. W takim momencie dobra kalibracja jest na wagę złota.
Oczywiście trafisz gdzie trzeba, ale co się nachodzisz, to w Twoich nogach  :P
Pozdrawiam

*

Offline kwieto

  • ******
  • 2785
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #35 dnia: Sierpień 22, 2007, 11:09:21 »
Uliczki małe, gęsto rozmieszczone, więc te 200 m. to już spora różnica. W takim momencie dobra kalibracja jest na wagę złota.
Oczywiście trafisz gdzie trzeba, ale co się nachodzisz, to w Twoich nogach  :P

Dokładnie. Przerabiałem to w zeszłym roku w Grecji - próbując skorzystać ze sławetnych już, "nieoficjalnych" map EasternEurope do TomToma (TomTom się do nich nie przyznaje i nigdy takich nie wypuścił na rynek) W Grecji rozrzut rzeczywistej pozycji w stosunku do tego co widać na mapie sięga jakichś 300m - czyli w kategorii górskiej turystyki relatywnie niedużo. W mieście skutecznie to uniemożliwia nawigacje z użyciem takiej źle skalibrowanej mapy - zwłaszcza jeśli nie wyłączyło się obracania zgodnie z kierunkiem jazdy :"P

BTW, jeszcze jeden dopisek do GPSmaniaka - przywoływałem przykład poduszek powietrznych w samochodzie. Przecież to że masz je zamontowane, nie oznacza że korzystasz z nich przy każdej podróży, nieprawdaż?
Zarazem myślę, że gdyby ktoś pytał się Ciebie czy kupić samochód z poduszkami czy bez, doradziłbyś mu taki który jest w nie wyposażony.
Jak już napisałem - nie mam tej komfortowej sytuacji, żeby korzystać z map wektorowych - część jest dla mnie zbyt droga, częsci po prostu nie ma. Siłą rzeczy zmuszony więc jestem do korzystania z cyfrowych wersji map papierowych. Z tego punktu widzenia, zapewnienie sobie możliwości wpływu na informacje kalibracyjne z poziomu palmtopa, jest dla mnie dokładnie tym samym o czym mówisz - oszczędnością czasu.
Ty kalibrujesz mapę w domu - bo masz taką możliwość. Ja, jeśli jest to możliwe, robię dokładnie to samo.
Nie chcę się natomiast znaleźć w takiej sytuacji, że będąc w Zagori (map wektorowych brak, chyba że Ty jakieś znasz?), mniej więcej 2,5 tysiąca kilometrów od Warszawy, będę się zastanawiać skąd wytrzasnąć sprzęt na którym będę mógł prawidłowo skalibrować mapę - i zamiast poświęcić te 5 minut na korektę a potem pójść sobie na wycieczkę w góry, będę miał alternatywę - albo pójść tam bez GPS'a (nie jest to tragedia, tylko po co go w takim razie ciągnąłem te 2,5 tysiąca km?), albo tracić znacznie więcej czasu na ganianie po okolicy i szukanie komputera na którym mógłbym zrobić niezbędne poprawki.
Potrzebuję rozwiązania w pełni mobilnego, a Ozi takim rozwiązaniem nie jest - i tylko tyle. Nie jest nim również Garmin, choć z innego powodu (brak map).

BTW, sprawdziłem sobie właśnie Ukrainę (również tam bywam, choć przyznaję, że rzadko) - znowu mamy tylko mapę drogową, koszt - 134 Euro, czyli... 500 PLN. Naprawdę - koszt samych map drogowych przy trasie jaką robiłem w ostatnie wakacje (Polska-Węgry-Słowacja-Rumunia-Bułgaria-Macedonia z opcją Serbia i Grecja) przekroczyłby koszty całego wyjazdu :")
Mnie na takie "zabawki" po prostu nie stać...
« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2007, 11:34:22 wysłana przez kwieto »
Ludzie zazdroszczą ci nie tego, że coś zrobiłeś, ale tego że ci się chciało to zrobić.

*

Offline Markzal

  • 15
  • Sprzęt: ASUS 636
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #36 dnia: Sierpień 22, 2007, 15:12:13 »
Witam,
i jeszcze jedna uwaga  :)
W sytuacji źle skalibrowanej mapy piękniesza połowa komunikuje: "i po co ci taka zabawka jak i tak nie wiesz gdzie jesteś". Oczywiście wyjście z lasu, po grzybobraniu, wprost na samochód skwitowane jest suchym stwierdzeniem: "no, trafiłeś" - ale w tym przepadku wraca się na szczęście po śladzie.
Pozdrawiam

Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #37 dnia: Sierpień 22, 2007, 15:22:30 »
Paradoksalnie (tu przytyk do naszych dyskusji odbiornik dedykowany czy palmtop) w takich przypadkach to Garmin jest na wyjeździe "bezwartościowym pudełkiem".
Bzdura. To, że - z różnych powodów - nie lubię się chwalić gdzie podróżuję za granicą nie znaczy że nie podróżuję  :smile:
Mylisz się, bo siedząc bardzo wąsko w dziedzinie PDA nie masz zielonego pojęcia o kartografii z wykorzystaniem GPS etc.
Problem w tym, że zagadnienia związane z kartografią i GPSem w turystyce pieszej to są tylko Twoje wyobrażenia, a biorą się one z panicznego lęku przed brakiem szczegółowej mapy w GPSie i brakiem doświadczeń z innymi rozwiązaniami.

To "bezwartościowe" pudełko można po prostu wykorzystać w zdecydowanie inny sposób niż się Tobie wydaje.
Potrafisz wykonać kalibrację mapy w PatchAway? Fajnie, ale najpierw w terenie musisz znaleźć kilka charakterystycznych punktów prawda?
A jeżeli tych kilka charakterystycznych punktów znajdziesz i opiszesz na mapie (przy założeniu że nie ma ona siatki GPS, bo inaczej to w ogóle jest zbędne) i na tej podstawie wykreślisz na mapie ołówkiem, siatkę kilometrową - to masz to samo. Oczywiście w tej sytuacji jest to trochę bardziej pracochłonne (zapewniam, że niedużo) oraz teoretycznie mniej komfortowe, bo musisz przenosić "wzrokowo" pozycję z gps na mapę papierową. Ale tylko teoretycznie, bo zaletą jest np. to, że nie muszę ze sobą targać w teren cegiełki w postaci Oterboxa.

Nawiasem mówiąc - zapewne nie wpadłbyś na taki pomysł żeby wykreślić na mapie papierowej siatkę kilometrową - prawda? I to jest właśnie to, co cały czas próbuję powiedzieć. Ja dyskutując z Tobą znam praktycznie wszystkie "myki" jakie można wykorzystać w obcym terenie (nawet w Mongolii) i znam zarówno rozwiązania oparte na bazie map rastrowych (pocketa używam od 2001r) i rozwiązania stricte "outdoorowe" (Garmina też używam od 2001r). Ty znasz jedną stronę medalu, a o drugiej masz swoje wyobrażenie. Sęk w tym, że czasami wyobraźnia ludzka zawodzi i tak właśnie jest w tym przypadku.

A propos "wzrokowego przenoszenia pozycji". Zobacz na czym to polega: http://www.zadorski.loonar.pl/gps/strona_3.htm

Cały czas podkreślam, że prawdziwy GPS, a elektroniczny mapnik jakim jest PDA z rasterm to są dwa różne światy, przy czym ja znam obydwa, a Ty jeden, stąd Twoje przekonanie że masz rację. A nie masz. Przy założeniu, że nikt nie jest samobójcą (chociaż jak widać po różnych Forach są tacy) i wyruszając w obcy teren każdy zabiera ze sobą mapę papierową to zabieranie kopii tej mapy w PDA jest nieporozumieniem. W teren należy zabrać papierową mapę i GPS, nie PDA.

Kwieto. jeszcze raz podkreślam, że dyskutujesz nie na temat konkretnych problemów, ale na temat Twoich wyobrażeń o tych problemach.

Jak wyżej - proszę o podanie mi miejsc gdzie mogę zdobyć (najlepiej tanie) wektorowe mapy turystyczne byłej Jugosławii, Grecji, Rosji... to chyba zamknie naszą rozmowę o wyższości map które nie istnieją :"P
Oprócz Rumunii, nie ma tam żadnej z map które wymieniłem powyżej...
A muszę wszystkie mieć zainstalowane ? Mapy Rosji to ok. 2GB danych. Nie ściągałem, bo mi to nie było potrzebne.
Grecja jest chyba na spisie? A była Jugosłowia? No cała może nie, ale Słowenia, Chorwacja (to się nazywa Adria Topo).
Ponadto - wiesz co to jest MapCenter? Wiesz, jakiś mieszkaniec Nigerii, jak przegoogluje sobie oficjalne strony Garmina to dojdzie do przekonania że mapy "topo" dla Polski też nie ma. No fakt ..... komercyjnej nie ma.

Kwieto. Zrobienie spisu map z MapCenter zajęłoby mi dobre 2-3 tygodnie, zatem nie gniewaj się ale jeżeli jesteś zainteresowany jakąś Wenezuelą, Boliwią czy innymi wynalazkami to po prostu skorzystaj z MapCenter.

Acha. O zdjeciach satelitarnych pisałem na mojej www dobre 3-4 lata temu, kiedy o GoogleMaps nikt jeszcze nie słyszał, i o ile się nie mylę ten artykuł nadal tam jest.

-----------------------------------------------------------

Na zakończenie już (z mojej strony) tego wątku jeszcze raz podkreślam: Kwieto, mam świadomość, że zawsze będzie odsetek ludzi, którzy nie wyruszą w obcy teren nie mając super szczegółowej mapy w PDA. Szczerze mówiąc, jako człowiek lansujący bezpieczną turystykę martwi mnie to bardzo, bo ja uważam, że nie należy wyruszać w obcy teren nie mając w plecaku porządnej mapy papierowej, ołówka, linijki i kompasu. Ja to właśnie zabieram, a od pewnego czasu dorzucam do tego zestawu GPS. Ale właśnie "dorzucam" - tym m.in. różnię się od Dzieci Neostrady, którym gdy zabraknie prądu w PDA zapewne przyjdzie umrzeć z głodu lub wycieńczenia, bo albo nie będą mieli ze sobą mapy papierowej, albo - jeżeli przez przypadek będą ją mieli - nie znając podstaw kartografii i nawigacji nie będą potrafili z niej skorzystać. Bez urazy, bo nie Ciebie mam na myśli, ale niestety swoimi teoriami i lansowaniem takich właśnie rozwiązań przyczyniasz się w znacznym stopniu do budowanie pokolenia ludzi bezmyślnie wykorzystujacych elektronikę. Bo fakt - jak sam to podkreślasz - jakie to proste: skanowanie, jakaś pobieżna kalibracja (a co tam poprawi się w terenie!!!) i hejka na wyprawę. Kartografia? Nawigacja? Kompas? Mapa papierowa? Kto by się tym przejmował? Przecież jest nasz "niezawodny" przyjaciel: PDA. Na kłopoty? PDA  :wink: No cóż ..... powodzenia.

Oczywiście moja wypowiedź dotyczy turystyki z prawdziwego zdarzenia, a nie zwiedzania Aten  :wink:
« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2007, 15:29:06 wysłana przez GPS maniak »

*

Offline kwieto

  • ******
  • 2785
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #38 dnia: Sierpień 22, 2007, 17:44:58 »
Bzdura. To, że - z różnych powodów - nie lubię się chwalić gdzie podróżuję za granicą nie znaczy że nie podróżuję  :smile:

Tyle że w swoich słowach o tym że (parafrazując jednego z moich sąsiadów z bloku) "tylko wektor może nas uratować", w ogóle nie bierzesz pod uwagę tego, że są tereny dla których owego "wektora nie ma".

Mylisz się, bo siedząc bardzo wąsko w dziedzinie PDA nie masz zielonego pojęcia o kartografii z wykorzystaniem GPS etc.
Problem w tym, że zagadnienia związane z kartografią i GPSem w turystyce pieszej to są tylko Twoje wyobrażenia, a biorą się one z panicznego lęku przed brakiem szczegółowej mapy w GPSie i brakiem doświadczeń z innymi rozwiązaniami.


Moment.
Do tej pory rozmawialiśmy o rozwiązaniach mapowych i o "zbędności" (lub "potrzebności") dla takich rozwiązań opcji kalibrowania mapy w terenie.
Teraz na mój argument o braku map wektorowych dla pewnych rejonów zaczynasz zarzucać mi "brak doświadczeń z innymi rozwiązaniami". Tyle że "inne rozwiązania" to również inna historia - tu rozmawialiśmy o mapach i ich kalibracji - i proponuję byśmy się tego tematu trzymali.

To "bezwartościowe" pudełko można po prostu wykorzystać w zdecydowanie inny sposób niż się Tobie wydaje.

Zgoda - może być odbiornikiem niemapowym. Dlatego również zgoda, że mówiąc o "bezwartościowym pudełku" nieco przejaskrawiłem sprawę. Co nie zmienia tego, że w relacji do odbiornika mapowego, użyteczność niemapowego Garmina (a przede wszystkim komfort korzystania z tego urządzenia) jest znacznie niższy. Gdyby tak nie było, nikt nie wymyśliłby odbiorników mapowych :"P

A jeżeli tych kilka charakterystycznych punktów znajdziesz i opiszesz na mapie (przy założeniu że nie ma ona siatki GPS, bo inaczej to w ogóle jest zbędne) i na tej podstawie wykreślisz na mapie ołówkiem, siatkę kilometrową - to masz to samo. Oczywiście w tej sytuacji jest to trochę bardziej pracochłonne (zapewniam, że niedużo) oraz teoretycznie mniej komfortowe, bo musisz przenosić "wzrokowo" pozycję z gps na mapę papierową.

Heh, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale w tym co napisałeś powyżej właśnie potwierdziłeś to o czym ja mówię. Powiedz mi - skoro i tak muszę zrobić pomiary w terenie, to co będzie prostsze:
A) Wskazanie punktów na wcześniej zeskanowanej mapie i wpisanie dla nich koordynatów (a w praktyce - przypisanie określonego punktu zapisanego w programie do określonego miejsca mapy - nawet nie musisz nic wpisywać!)
B) Przeliczenie tych punktów na siatkę kilometrową a następnie pracowite jej wykreślenie na mapie, za pomocą ołówka i linijki (ktoś w tym wątku coś mówił że woli pić piwo zamiast niepotrzebnie tracić czas). Do tego - żeby było śmieszniej - wariant "B" zakłada że gdy będę chciał sprawdzić gdzie jestem, zamiast po prostu zerknąć na ekran, będę musiał za każdym razem pracowicie sprawdzać gdzie przecinają się linie opisujące miejsce najbliższe pozycji którą wskazuje odbiornik.
Oczywiście, że tak się da. Tak samo jak da się ustalić pozycję w ogóle bez GPS'a - przez wieki ludzie używali kompasów i też było dobrze.
Chodzi jednak chyba o to by sobie ułatwiać, a nie utrudniać?

Ale tylko teoretycznie, bo zaletą jest np. to, że nie muszę ze sobą targać w teren cegiełki w postaci Oterboxa.

Znowu uwidacznia się nasza rozbieżność w podejściu do chodzenia po górach. Napisałeś kiedyś, że nosisz swój odbiornik w kieszeni na pasku naramiennym plecaka - jest zawsze pod ręką. Wiesz gdzie ja noszę swój odbiornik? W plecaku. Tak naprawdę, to mój Otterbox jest bardziej kaprysem i zabezpieczeniem na rower + wodne wycieczki (GPS to fajna sprawa na oznaczenie miejsc gdzie biorą ryby :"P), niż rzeczywistą potrzebą w górach. Oczywiście, jeśli pogoda jest deszczowa, prościej jest włożyć palmtopa w taką obudowę niż kombinować inne nieprzemakalne pudełko. Ale w praktyce, podczas 3-tygodniowego wakacyjnego wyjazdu Otterbox'a potrzebowałem raz - żeby było śmieszniej nie przed deszczem, tylko przed pyłem w rejonie błotnych wulkanów.
Dlatego zresztą sprawiłem sobie GPS z datalogerem - bo uznałem, że trzymanie włączonego palmtopa wyłącznie po to, by zapisywał ślad, jest zwyczajnie bez sensu. Większą część czasu w trakcie wędrówki palmtop spędza teraz wyłączony, na dnie plecaka. Wyciągam go tylko wtedy gdy go potrzebuję (czasem w ogóle w przeciągu całej wycieczki, chyba że chcę się "pobawić") - a wtedy to czy ma 5 czy 10 cm więcej lub mniej, naprawdę nie ma żadnego znaczenia.

Oczywiście fajniej by było, gdyby odbiornik był mniejszy i poręczniejszy. Ale znowu do głosu dochodzi moje sknerstwo, i naprawdę, nie wydam 2k PLN więcej (cena 60CSx) na odbiornik (+ kolejną kasę za wektorowe mapy), tylko dlatego że jest trochę mniejszy. Zwłaszcza że palmtop z kolei ma większy ekran, mieści się na nim więcej informacji. Przypominam też, że dla mnie nawigacja jest tylko dodatkiem do pozostałych funkcji palmtopa, a nie odwrotnie.

Nawiasem mówiąc - zapewne nie wpadłbyś na taki pomysł żeby wykreślić na mapie papierowej siatkę kilometrową - prawda?

Ale po co, skoro szybciej i prościej jest zapisać pomiary w postaci punktów, a następnie przypisać je do określonych miejsc mapy i wcisnąć "OK"?
Żeby udowodnić, że tak się da?
No da się, tylko po co?


I to jest właśnie to, co cały czas próbuję powiedzieć. Ja dyskutując z Tobą znam praktycznie wszystkie "myki" jakie można wykorzystać w obcym terenie (nawet w Mongolii) i znam zarówno rozwiązania oparte na bazie map rastrowych (pocketa używam od 2001r) i rozwiązania stricte "outdoorowe" (Garmina też używam od 2001r). Ty znasz jedną stronę medalu, a o drugiej masz swoje wyobrażenie. Sęk w tym, że czasami wyobraźnia ludzka zawodzi i tak właśnie jest w tym przypadku.

Zgoda. Tyle że ja nie widzę potrzeby wracania do kreślenia kresek na mapie i wyliczania siatki kilometrowej, skoro mam rozwiązanie które jest o klasę wygodniejsze. Zwłaszcza że do obu tych rozwiązań muszę zrobić pomiary w terenie, różnica polega tylko na tym, że zamiast rysować ołówkiem kreski na mapie, ja po prostu przypisuję punkty do mapy i klikam OK. A potem idę sobie na spacer :")

A propos "wzrokowego przenoszenia pozycji". Zobacz na czym to polega: http://www.zadorski.loonar.pl/gps/strona_3.htm

Wiesz - jako dziecko (10-11 lat) biegałem na orientację - naprawdę, nie musisz mi takich rzeczy tłumaczyć :")
Jak napisałem wyżej - po co sobie utrudniać, skoro istnieją narzędzia pozwalające na skalibrowanie zeskanowanej mapy?
I jedno i drugie rozwiązanie wymaga noszenia odbiornika GPS. I jedno i drugie rozwiązanie zawiedzie, jeśli odbiornik GPS przestanie działać. Różnicą jest tylko komfort.


Cały czas podkreślam, że prawdziwy GPS, a elektroniczny mapnik jakim jest PDA z rasterm to są dwa różne światy, przy czym ja znam obydwa, a Ty jeden, stąd Twoje przekonanie że masz rację. A nie masz. Przy założeniu, że nikt nie jest samobójcą (chociaż jak widać po różnych Forach są tacy) i wyruszając w obcy teren każdy zabiera ze sobą mapę papierową to zabieranie kopii tej mapy w PDA jest nieporozumieniem.

A "porozumieniem" jest zabieranie kopii tej mapy w odbiorniku GPS? Post wyżej chwaliłeś się całkiem sporą kolekcją topograficznych map. Chcesz mi powiedzieć, że w rzeczywistości w ogóle ich nie używasz, a jako "rasowy turysta" przed każdym wyjazdem kasujesz je ze swego 60SCx i pracowicie kreskujesz linijką siatkę kilometrową na papierowych egzemplarzach? ;")))

W teren należy zabrać papierową mapę i GPS, nie PDA.

W teren należy zabrać papierową mapę i kompas, natomiast GPS, zarówno dedykowany turystyczny, jak i działający w palmtopie, jest tylko i wyłącznie dodatkiem, ułatwiającym, ale nie zastępującym papierowej mapy oraz kompasu
Ja chcę, aby ten dodatek zapewniał mi jak najwyższy komfort, Ty natomiast upierasz się, że musi być to rozwiązanie ekstremalnie drogie, albo bardzo niewygodne w użyciu.
W imię czego?
Kręcimy się wokół tego samego. Naprawdę, ja rozumiem że GPS turystyczny jest mniejszy i poręczniejszy. Ale dla moich potrzeb nie zapewnia mi wymaganego przeze mnie komfortu pracy, oraz przedstawia sobą skrajnie niekorzystny stosunek ceny do efektywności.
Nawet to że jest wytrzymalszy od przeciętnego palmtopa jest tutaj słabym argumentem, bo np. po Otterbox'ie można spokojnie skakać (nie martwiąc się o jego zawartość) a na, dla przykładu, 60CSx czy Legend'zie już bym tego raczej nie próbował...

Kwieto. jeszcze raz podkreślam, że dyskutujesz nie na temat konkretnych problemów, ale na temat Twoich wyobrażeń o tych problemach.

Nie GPSmaniaku. Ja napisałem, że Ozi z mojego punktu widzenia jest bez sensu bo nie pozwala na kalibrację mapy w terenie. Napisałem też o mapach wektorowych w kontekście wykorzystywania do tego programów takich jak TT czy Automapa.
To Ty zacząłeś mnie przekonywać (wbrew moim potrzebom i doświadczeniom), że niezbędny do szczęścia jest dla mnie odbiornik turystyczny (kosztujący niemałe pieniądze), do którego nie ma nawet turystycznych map terenów które mnie interesują.


A muszę wszystkie mieć zainstalowane ? Mapy Rosji to ok. 2GB danych. Nie ściągałem, bo mi to nie było potrzebne.

Możesz podać jakieś bliższe dane na temat tej mapy?

Grecja jest chyba na spisie?

Pytałem o mapy turystyczne, a nie drogowe

A była Jugosłowia? No cała może nie, ale Słowenia, Chorwacja (to się nazywa Adria Topo).

Pytałem o Serbię i Macedonię, a nie (popularną) Chorwację.

Ponadto - wiesz co to jest MapCenter? Wiesz, jakiś mieszkaniec Nigerii, jak przegoogluje sobie oficjalne strony Garmina to dojdzie do przekonania że mapy "topo" dla Polski też nie ma. No fakt ..... komercyjnej nie ma.

Dane z MapCenter:

Serbia - brak
Macedonia - brak
Rumunia - mapy drogowe, mapy paru miast, szczątkowe mapy topograficzne (brak w nich map rejonów które mnie interesują)
Albania - brak
Bułgaria - całkiem nieźle
Grecja - mapa drogowa + szczątkowe topo (tylko pojedyńcze wyspy, 2 na 5 map to Rhodos :"P)
Ukraina - jest parę map, patrząc po screenshotach są dość prymitywne (ale się nie znam, może to tylko wrażenie)

Generalnie - słabiutko...

Acha. O zdjeciach satelitarnych pisałem na mojej www dobre 3-4 lata temu, kiedy o GoogleMaps nikt jeszcze nie słyszał, i o ile się nie mylę ten artykuł nadal tam jest.

Dziękuję, skorzystam.


Na zakończenie już (z mojej strony) tego wątku jeszcze raz podkreślam: Kwieto, mam świadomość, że zawsze będzie odsetek ludzi, którzy nie wyruszą w obcy teren nie mając super szczegółowej mapy w PDA. Szczerze mówiąc, jako człowiek lansujący bezpieczną turystykę martwi mnie to bardzo, bo ja uważam, że nie należy wyruszać w obcy teren nie mając w plecaku porządnej mapy papierowej, ołówka, linijki i kompasu. Ja to właśnie zabieram, a od pewnego czasu dorzucam do tego zestawu GPS. Ale właśnie "dorzucam" - tym m.in. różnię się od Dzieci Neostrady, którym gdy zabraknie prądu w PDA zapewne przyjdzie umrzeć z głodu lub wycieńczenia, bo albo nie będą mieli ze sobą mapy papierowej, albo - jeżeli przez przypadek będą ją mieli - nie znając podstaw kartografii i nawigacji nie będą potrafili z niej skorzystać.

Właśnie z powodów które opisałeś powyżej, ja w GPS szukam nie bezpieczeństwa (to mi zapewnia papierowa mapa + kompas + wytrenowana - choćby przy biegach INO - dobra orientacja w terenie), ale komfortu. Dlatego wolę odbiornik mapowy od niemapowego. Jeśli mam ciągnąć odbiornik niemapowy, to w sumie mogę go nie brać w ogóle - miejsce w plecaku przyda się na coś innego.

Bez urazy, bo nie Ciebie mam na myśli, ale niestety swoimi teoriami i lansowaniem takich właśnie rozwiązań przyczyniasz się w znacznym stopniu do budowanie pokolenia ludzi bezmyślnie wykorzystujących elektronikę. Bo fakt - jak sam to podkreślasz - jakie to proste: skanowanie, jakaś pobieżna kalibracja (a co tam poprawi się w terenie!!!) i hejka na wyprawę. Kartografia? Nawigacja? Kompas? Mapa papierowa? Kto by się tym przejmował? Przecież jest nasz "niezawodny" przyjaciel: PDA. Na kłopoty? PDA  :wink: No cóż ..... powodzenia.

Kiedyś już o tym dyskutowaliśmy - moim zdaniem, do poważnej turystyki nie nadaje się ani palmtop, ani odbiornik "turystyczny". Problemem nie jest nawet odporność obu tych urządzeń, ale rzecz bardzo prosta - oba potrzebują prądu by działać. A jeśli mam w góry zabierać worek baterii, to wolę przeznaczyć to miejsce (i wagę) na coś pożyteczniejszego. Poza tym - każda elektronika jest zawodna, więc wybieranie się w nieznany teren licząc wyłącznie na elektronikę (i naprawdę nieważne czy będzie to palmtop, czy turystyczny odbiornik) jest szczytem głupoty.

Jeśli więc to co ja piszę jest "niebezpieczne" - to dokładnie ta sama uwaga należy się Tobie - sugerującemu, że zakup dedykowanego turystycznego GPS'sa cokolwiek zmienia...
« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2007, 17:50:56 wysłana przez kwieto »
Ludzie zazdroszczą ci nie tego, że coś zrobiłeś, ale tego że ci się chciało to zrobić.

Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #39 dnia: Sierpień 22, 2007, 21:30:21 »
ta sama uwaga należy się Tobie - sugerującemu, że zakup dedykowanego turystycznego GPS'sa cokolwiek zmienia...
Miałem już nie pisać, ale do tego się muszę odnieść  :wink:
Otóż zmienia. Zmienia, bo po prostu zmusza do nauczenia się pewnych rzeczy. Dzieci Neostrady czy dresiarze nie kupią Magellana czy Garmina. Prawda? Kupią PDA z Ozim i rastrami. Wiesz dlaczego? Bo nie trzeba myśleć. Nie trzeba znać się na mapach, na nawigacji, na kompasie. Nie trzeba umieć posługiwać się linijką, ołówkiem i znać zasad interpolacji. "Zasysają raster" (najlepiej skalibrowany, bo kalibracja często przerasta ich możliwości) i gotowe. I póki ktoś wykorzystuje tego PDA z rastrem w Kampinosie, to pal go licho, gorzej jak się z tym wypuści w takie tereny - jakie lansujesz.

Wiesz. To, że Ty się znasz na mapach nie oznacza że inni też się znają. Powiem szczerze z przerażeniem obserwuję niektórych małolatów, którzy planują poszukać mocnych wrażeń w nieznanym terenie - bez mapy papierowej, ale za to z "PDA w ręku".


Co do reszty - nie będę się ustosunkowywał w szczegółach (cytaty), ale naprawdę błądzisz. Twoje wypowiedzi pełne są sprzeczności i niczego nie wnoszą do sprawy.

Z jednej strony mówisz jak wielką wagę przywiązujesz do dokładnej kalibracji, a zaraz potem że podczas wycieczki często w ogóle nie wyjmujesz PDA z plecaka, bo i tak wiesz gdzie jesteś.

Z jednej strony mówisz, że ja muszę "pracowicie" przenosić pozycję z GPSu na mapę papierową (tak naprawdę robi się zupełnie podświadomie - to tylko kwestia wprawy) a Tobie wystarczy rzut oka na ekran, a z drugiej strony sam przyznajesz, że masz PDA na dnie plecaka. Jaki to zatem rzut oka? Na pewno u Ciebie dłużej trwa zdjęcie plecaka, wyszperanie PDA, włączenie, sprawdzenie pozycji, wyłączenie PDA, schowanie i założenie plecaka niż u mnie sięgnięcie po GPS, który noszę pod ręką (a jakże, przecież komputer podróży to największa zaleta GPSu!!!) i mapę (którą w zupełnie obcym terenie też mam pod ręką).

Piętrzysz trudności, które naprawdę nie są trudnościami i - wbrew temu co się Tobie wydaje - nie tylko w Polsce czy na Słowacji. Po prostu nie masz doświadczenia z GPS-em, bo za taki - co tu ukrywać, PDA nie może uchodzić.

Zarzucasz mi, że zmieniam temat, odchodząc od "dokładności" kalibracji. To nie tak. Sam w swoim pierwszym poście (napisanym przede mną) napomknąłeś o Garminie, (w kontrze do Powhatana) pisząc że lepiej kupić Oterrboxa. Nie ukrywam, że zawsze mnie wkurza gdy ktoś "wie lepiej" znając tylko jedną stronę medalu - dlatego właśnie wszedłem do wątku, chociaż wiedziałem co mnie czeka w dyskusji z Tobą. No cóż, problem wszakże jest taki, że ja znam oba rozwiązania i Garmina i PDA, zatem to naprawdę ja wiem lepiej. Nawet jeżeli jesteś przekonany, że jest inaczej.  Powiem dość brutalnie tak: dyskusja o orgaźmie z dziesięciolatkiem nie ma bardzo ma sens. A tu mamy podobną sytuację. Ja mówię że to fajne, a Ty że nie. Tyle że ja to wiem, a Ty zgadujesz.   :P :ok:

I jeszcze coś - nie operuj ceną 2000 PLN za 60CSX, bo wszyscy właściciele tych odbiorników umierają ze śmiechu.
Wejdź na Allegro, wejdź na Garniaka i sprawdź, a potem pisz.

Ciągnięcie tego naprawdę nie ma sensu ......
« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2007, 23:13:16 wysłana przez GPS maniak »

*

Offline bikekowal

  • ******
  • 13104
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: MAPA ROWEROWA NA PDA w Warszawie.
« Odpowiedź #40 dnia: Sierpień 23, 2007, 09:14:27 »
Zamykam wątek bo duszno się zrobiło...a jak tak dalej pójdzie to sobie głowy pourywacie....
Bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego...