Ja myślę, że głównym problemem jest brak scentralizowanej i skoordynowanej informacji o:
- natężeniu i płynności ruchu na drogach (choćby w krytycznych miejscach - wąskich gardłach), monitorowanie na bieżąco;
- zdarzeniach na drogach (wypadki, kolizje);
- precyzyjnym (w czasie i przestrzeni) umiejscowieniu wykonywanych aktualnie robót drogowych (szczególnie w większych miastach);
- sytuacji na drogach w związku z incydentalnymi, krótkookresowymi wydarzeniami (Dzień Zmarłych, mecze międzynarodowe, zaplanowane protesty działaczy Samoobrony

, etc.).
Zaznaczam, że równie ważna jest informacja o rozpoczęciu, jak i o ustaniu przyczyny problemu na drodze, w szczególności jeśli dotyczy kluczowej arterii komunikacyjnej.
Dziwię się, że ani policji, ani dużym organizacjom transportowym, ani firmom kurierskim, ani zrzeszeniom taksówkowym, ani firmom ubezpieczeniowym, ani stacjom radiowym, czy dużym portalom internetowym nie zależy na utworzeniu takiego centralnego systemu informacji na tyle mocno, by skutecznie doprowadzić do jego utworzenia.
Dołożyć jeszcze można byłoby sieci telefonii komórkowej, które w krajach cywilizowanych zarabiają na SMS-owych serwisach informacji o utrudnieniach na drogach.
Należałoby tu chyba jeszcze wymienić Ministerstwo Infrastruktury. Jeśli nie ma olbrzymich środków na budowę nowej i ulepszenie istniejącej sieci dróg, to może warto zainwestować w system, który codzienne uciążliwości fatalnej infrastruktury drogowej nieco chociaż poprawi.
Anglicy szacują straty z tytułu "traffic jams" w skali kraju na kilka miliardów funtów rocznie. Ciekawy jestem jak to u nas wygląda. Nie wszystko da się zlikwidować, czy w sposób zadowalający ograniczyć. Ale, na Boga, coś trzeba robić...
Myślę sobie również, mając przed oczyma niewątpliwy sukces poi.mobilne.net, że wielu użytkowników dróg w sposób woluntarystyczny przekazywałoby informacje przez CB lub przez GSM o zaistniałych na drodze sytuacjach, gdyby widzieli i wiedzieli, że ma to sens i działa.