Dzisiaj testowałem najnowszego gniota Nokii - cieżko to nazwać innym słowem jak TRAGEDIA.
Ale do rzeczy - program nazywa się smart2go, jest bezpłatny, mapy również. Płacić natomiast trzeba za zaawansowane funkcje programu, jak routing i "prowadzenie za rączkę". Jest również wersja działająca pod WM5. Nowością jest dosyć elastyczny sposób wyboru okresu za jaki się płaci - od tygodnia do 2 lat. Zakładając, że ktoś będzie aż tak zdesperowany, żeby za to płacić.
Trudno oprzeć się obiegowemu wrażeniu, że stereotyp uzytkownika nokii (niezbyt rozgarnięty dresik, przepraszam innych użytkowników, ale jak stereotyp, to stereotyp) to jednak prawda, a przynajmniej sama Nokia tak traktuje klientów.
Program na każdym kroku pokazuje, że użytkownik jest idiotą, a program jest od niego inteligentniejszy, więc będzie wiedział lepiej. Już na samym początku zaczyna od dwukrotnej próby zestawienia połączenia GPRS, żeby sobie mapy sciągnąć. Biada temu, kto z ciekawości odpali to w roamingu. Automatyczne łączenie owszem, można wyłączyć. Po dwóch próbach. Innym sposobem ściągnięcia map, jest pecetowy Map Loader, ale o tym później.



Program odpala się długo, później sam znajduje GPS (u mnie znalazł, ciekawe co będzie jak u kogoś nie znajdzie - bo w programie zero ustawień dla GPS) i pokazuje pozycję na mapie - o ile jest załadowana.
Skoro już o mapach - można ściągnąć OTA, albo załadować z peceta programem MapLoader. Sam program to kolejna tragedia.
Sam "waży" trochę megabajtów, potrzebuje jeszcze bibliotek .NET, czyli kolejnych 42 MB. Po co potrzebuje? Bo jak większość softu Nokii to klasyczna przewaga formy nad treścią. Niestandardowe okienka, przezroczystości, cukierkowe kolorki - a wszystko po to, aby tylko plik z mapami ściągnąć. Żenua.
Mapy PL mają 27 MB, więc nie należy oczekiwać cudów, stawiam na standardowe bazy TeleAtlasa.
Żeby załadować mapę, program musiał być na pececie odpalony przynajmniej raz. Kolejną głupotą jest wymaganie dostępu do katalogu w trybie dyskowym, więc albo pocket musi mieć wgrane oprogramowanie USB-storage, albo trzeba wyjmować kartę i wkładać do czytnika. W przypadku Artemisa jest to nieźle wkurzające. O połączeniu przez ActiveSync oczywiście mowy nie ma.
Po wrzuceniu dwóch map, na karcie zostało 97 MB wolnego miejsca. Teoretycznie sporo, ale tylko teoretycznie. Programowi się to nie spodobało. KAŻDE wyjście z menu (czyli KAŻDE zakończenie jakiejkolwiek informacji) skutkowało takim komunikatem przez 2 sekundy:

O co mu ******* chodzi??? przecież może poinformować o tym raz, po co mi ciągle każe czekać aż ta informacja zniknie?

?

Później kolejna zagwozdka - KAŻDA próba wyznaczenia drogi kończyła się komunikatem o braku plików z dźwiękami. Nie ma w programie ŻADNYCH dźwięków, nawet angielskie trzeba ściągnąć. I trzeba to zrobić OTA, bo ani w instalce tego nie ma, ani MapLoader tego nie zrobi. Na szczęście mam Artemisa z WLAN i accesspointa obok. Współczuję tym co tego nie mają.
Polskie dźwięki są
TRAGICZNE - nagrane przez jakąś zblazowaną nastolatkę która mówi od niechcenia, za to z kompletnym brakiem dykcji. Już nawet ta stara baba w TomTomie jest lepsza, choć też jej nie cierpię.
Obsługa też jest nędzna, widać spore obciązenie pierwotną wersją na symbianowe smartfony bez touchscreena. Bardzo ciężko wyszukuje się punktów na mapie, przesuwanie działa bardzo marnie. Czasem daje się przesuwać piórkiem, czasem nie. Artemisowy trackball jest świetny przy szukaniu w pobliżu. Jak trzeba poszukać na drugim końcu miasta, to palec boli od przewijania.
Program dosyć dowolnie mapuje klawisze sprzętowe - nakombinowałem się jak koń pod górę, żeby podpiąć program do screenshotów. Jeden, dwa screenshoty działa, później wyskakują mi jakieś funkcje programu i muszę zmieniać podpięcie.. WFT?

%#%%@#%&@#%@#

Darmowa wersja pozwala na przeglądanie map, wskazanie pozycji z GPS oraz zaplanowanie drogi. Prowadzenie po tej drodze wymaga już licencji. Oczywiście program nie może jak każdy inny pokazać, że ta fukcja jest nieczynna, tylko za każdym kliknięciem w guziki związane z płatnymi funkcjami przez 10 sekund pokazuje komunikat o poszukiwaniu pliku z ważną licencją, bo może przez ostatnie 20 sekund automagicznie się tam pokazał.
Wyszukiwanie miast, ulic itp. nie pokazuje, czy program cokolwiek znajduje - trzeba wpisać nazwę albo fragment i patrzeć, czy cokolwiek wskoczyło. Jak nie, trzeba się wrócić i wpisać od nowa...
Niestety, nie miałem już siły psychicznej robić screenshotów z mapami, bo miałem odruch wymiotny z całego tego działania. Pozostaje opis słowny - graficznie jest dosyć ładny, coś pośredniego między iGo a Destinatorem. Jest widok 3D, ale strasznie prymitywny, jak przechylona mapa w Google Maps. Innych różnic pomiędzy 2D a 3D nie ma, więc IMHO szkoda czasu i mocy obliczeniowych procesora.
Na razie tyle, może sobie coś przypomnę, to dopiszę. Najsmutniejsze jest to, że tygodniowe czy dwutygodniowe licencjonowanie spowoduje, że pewnie się ktoś na tego gniota skusi, i Nokia odtrąbi kolejny gigantyczny sukces rynkowy. Miliony much nie mogą się mylić. Zwłaszcza jak to działa na ich cudownych smartfonach Nokii, bleeeee...


