W nawiązaniu do postów lucana i Zimnego, poszedłem dalej. Moja ulubiona zabawka upadła mi na ziemię onego czasu i obudowa się lekko poluzowała. Do tego chciałem coś zrobić z tą diodą świecącą jak wściekła podczas ładowania baterii w aucie w nocy. Wiecie o co chodzi :-(
A na domiar złego, klawiszki funkcyjne jakby zaczęły odmawiać posłuszeństwa :-( Armagedon, normalnie.
Zatem do ręki torx T-6, najlepiej cienki i długi - klasyczny nie wśliźnie się w głębsze otwory, czyli zastępujemy go płaskim śrubokręcikiem 1,8mm (dzięki za podpowiedzi dla Przedpiśców)
Wygląda to tak:
Po wykręceniu 4 śrubek zdejmujemy
najpierw część górną, z ekranem, odginając małym śrubokrętem lub lepiej, czymś cienkim, z twardego tworzywa, wszystkie zaczepy z plastiku, tak aby nie uszkodzić obudowy.
Wyglądają tak:
Jest ich 4 na dłuższych i po 2 na krótszych bokach. Rozmieszczone symetrycznie.
Mnie poszło łatwo
ponieważ w wyniku upadku zerwane zostały wszystkie 4 szt. po stronie rysika. Mimo 4 śrub, powstały jakieś luzy, bo w czasie jazdy rysik będący w swoim pojemniku wpadał w rezonans i pobrzękiwał.
Cudem sprzęcior nie miał innych uszkodzeń!
Otwieramy górną obudowę, ostrożnie, nie jak książkę, lecz lekko w górę i odchylamy w bok, bo jest połączona taśmą z płytą główną. Dodatkowo płytka od klawiszy ma wtyczkę wchodzącą w gniazdo na płycie głównej.
Trzewia wyglądają tak:
Na początek chciałem zbadać, co jest grane z klawiszami, które kontaktują jak chcą. Odkręciłem małą płytkę drukowaną (2 śrubki) i odkleiłem, podważając ostrożnie żyletką, kawałek folii - połączenie jakieś z masą.
Okazało się, że za wyjątkiem klawisza kursorowego, (osadzonego na mikroprzełączniku "dżojstikowym") pozostałe 4 są membranowe.
Kolejna akcja z żyletką, żeby zajrzeć do styków...
I "rozczarowanie": styki śliczne, błyszczące, o sporej powierzchni oklejone dobrze folią - nie ma mowy o braku kontaktu.
Cóż, ślepy zaułek. Ustaliłem, że za braki kontaktu winę ponosi wtyczka-gniazdo łącząca płytkę z klawiszami z płytą główną. Po mocniejszym dokręceniu śrub obudowy, zadziałało jakby.
Mając bebechy na wierzchu przyjrzałem się LED-om od kontroli zasilania. Wlutowanie tam opornika to cud. Dla porównania zapałka po prawej od nich...
Postanowiłem pomysł kogoś z forum przenieść do wnętrza. Pomalowałem czarną farbą ( 1 maleńka kropla) czoło światłowodu, żeby przytłumić nieco światło.
Efekt jednak okazał się mniejszy od oczekiwanego. Mimo miniaturyzacji, ledy dość mocno świecą i należałoby pomalować światłowód jeszcze wzdłóż na części obwodu...Niestety, sprawdzenie tego możliwe jest po złożeniui obudowy. Mnie jednak chęci na ponowną rozbiórkę odeszły.
Nie zdejmowałem spodu, ani nie wyjmowałem płyty głównej, bo nie miałem takiej potrzeby, ale należy pamiętać o tych przełącznikach:
To blokada pocketa i obracanie ekranu. Trzeba je delikatnie wypiąć od czarnej części obudowy (wyjmując płytę gł.)a potem resztę. W przeciwnym wypadku vide ostrzeżenie lucana....
To tyle z anatomii i próby przywrócenia dawnej świetności mojej ulubionej zabawce