Mówiąc szczerze: Nie mam żadnych skrupułów ściągając "kraki". Przyczyn jest kilka.
Jedna z nich polega na tym, że obie strony grają nieczysto:
- programy oferowane przez różne firmy okazują się często wersjami innych, starszych programów, też ukradzionych przez nie (pamiętacie polski edytor QR- Tekst? Albo TAG ?) to stare wersje Worda Win i DOS. Zresztą nie są nielegalne, jak nie jest nielegalny OpenOffivce - idalnie zgodny z MS-Office)
- jako krakowane dostępne są tylko wersje stare - dziwne, no nie? (nawet na bazarze, jeśli sprzedają kopie programów rozpowszechnionych przez polskie firmy, to jakieś dziwne, np. słownik angielsko - polski o dwie edycje starszy , i w wersji, w której głównym językiem jest ...portugalski. Odnosi się wrażenie, że to te firmy wypuszczają takie produkty "na wabia".
- wersje skrakowane występują jw AdKillerach jako "DataMiners" - to wiecie, kto je wypuszcza
( ostatnio jeden z programów antywirusowych znalazł mi w darmowy, "bardzo bezpiecznym, i dopracowanym" zdaniem użytkowników internetowych , programie do przechowywania PINów, haseł, numerów itp, wirusa o nazwie "BackAttack Server" . Program jako beapłatny gadżet propaguje (również w wersji polskiej) bardzo szanowana firma . Nie będę szerzej pisal o gadżecikach - stickersach , edytorkach , kaledarzykach, które niosą trojany (?) wpisujące klucze szyfrujące w miejscachm gdzie miały być generowane przy "bezpiecznej transmisji".
- bajki o wyższości legalnego oprogramowania rozpowszechniają oszuści. Dopiero po zakupie oprogramowania okazuje się, jak się zostalo zrobionym w ... Przykład: Kupiony za ciężie pieniądze Win 98 wymaga ponad 20 MB Service-Packów. Przy każdej instalacji, kierdy się po nie zgłaszam, dostaję cyniczne zapytanie "Czy Ty rzeczywiście jeszcze pracujesz z Windows 98?!!" . Przykład 2: Kupiłem słowniki w Leksykonii. Pozwalające podobno w nieskońconość uzupełniać "bazy" słownikowe. Mam ich siedem. Potem otrzymałem propozycję kupienia słowników rozszerzonych , ale już nie jako "bazy". tylko z nowym systemem obsługowym. Stare z nią nie chodzą. Kupiłem. Okazało się , że do dzisiaj system słownika działa nieprawidłowo, stary system działa prawidłowo, ale tylko ze starymi bazami. Mają "poczynić wysiłki", żeby "coś zrobić z tymi końcówkami angielskimi" . Przykład 3: Potrzebowałem (I nadal potrzebuję!!) sposobu na wykorzystanie pmięci Flash ROM w moim Palmie, a właściwie już dwóch Palmach IIIx. Ściągnąłem JackFlasha Light. W ramach tego, co oferuje firma, działał świetnie - pozwalał zapisać do 64 kB (na wypadek awariui zasilania) , co prawda bez możliwości podjęcia dalszej pracy bez HotSynca. Miały na to pozwolić programy JackFlash+JackSafe + JackSprat.
Po miesiącu prób z przekazaniem zapłaty za te programiki (zakładanie konta elektronicznego, wyrabianie specjalnej karty) dostałem je. Okazuje się , że co prawda program pozwala "przechować" po awarii wszystkie programy, z wyjątkiem ... siebie samego. Przykłąd nastęny (pewno Wam znany) Pal,m Desktop chodzi dobrze, dopóki nie próbuje się z niego drukować międzynarodowych adresów (na szczęscie ten prtogram jest free w pełnej wersji) .
Podsumowując: ile razy skorzystałem z CRACKa, tyle razy dziękowałem Bogu, że się nie dałem nabrać.
A szanowni (podobno) Twórcy oprogramowania nie mogą chyba mieć pretensji, że nie kupiłem od nich programów nadających się do skasowania po wypróbowaniu? Chcą ochrony prawa - a płacą za tę ochronę - jak wynalazcy, producenci , ponoszący opłaty za każdy rok ochrony?
A może objaśniają , jak ci wynalazcy i twórcy , przedmiot ochrony jednoznacznie i szczegółowo "w stopniu przyvczyniającym się do postępu" ?
Mnie to przypomina bazarową "Grę w trzy karty" . Prostaczek albo przegra - na zasadzie losowej, albo oszust zerwie grę zatrzymując jego pieniądze, albo w ostateczności prostaczek dostanie w gębę od prowadzącego albo jego wspólnika.
A prawo - często stanowi bardzo ciekawie: wiecie, że jeśli znajdziecie na ulicy Wasz samochód, skradziony Wam 15 minut temu, to popełniacie przestępstwo wsiadając do niego i odjeżdżając? Bo "posiadaczem" tego samochodu już jest złodziej.
A jak on doszedł do tego "posiadania" - to już jest osobna sprawa i postępowanie.
Właścnie zapadł wyrok na dwóch chłopców, którzy sprzedawali "kradzione" programy , 4 lata temu , jako uczniowie I klasy technikum. Programy, o których ekspert orzekł, że "były i są bez wartości użytkowej". Wyrok: 200 zł na cele społecznie (Kara musi być!) - i cztery lata oczekiwania w niepewności.