Krąży plotka jakoby Google właśnie pracowało nad takim sprzętowym interfejsem rozszerzonej rzeczywistości. Muszę przyznać, że odkąd po raz pierwszy o tym usłyszałem śledzę serwisy w poszukiwaniu nowych informacji na ten temat. Jeszcze kilka lat temu uznałbym, że to najpewniej wyssany z palca wymysł. Kilka lat temu nie spodziewałbym się jednak, że jeszcze w 2012 roku pojawi się na rynku coś takiego jak Siri. A przecież wiele wskazuje, że w najbliższej przyszłości obsługując elektronikę użytkową będziemy po prostu wydawali jej polecenia w normalnym, potocznym języku, bez konieczności uczenia się sztucznej składni.
Rozszerzona rzeczywistość moim zdaniem będzie kolejną rewolucją w dostępie do Informacji (po upowszechnieniu się Internetu, telefonów komórkowych, a potem urządzeń mobilnych - szczególnie smartfonów). Mam wątpliwości co do rozwiązania z małymi ekranikami (nawet przezroczystymi) umieszczonymi góra kilka cm od oka. Wzrok pewnie będzie się bardzo szybko męczył i urządzenie nie będzie się nadawało do ciągłego noszenia. Dlatego mam nadzieję, że za jakiś czas usłyszymy o rozwiązaniach polegających na projekcji obrazu na siatkówkę.
A co do neuroprotetyki to moim zdaniem znacznie dłuższa droga. My dopiero stawiamy pierwsze kroki i naprawdę nie sądzę, żebyśmy mieli doczekać pierwszych, dostępnych komercyjnie (i w związku z tym bezpiecznych) urządzeń BCI. Chociaż naprawdę bardzo, bardzo mocno chciałbym się w tej materii mylić.
Są już przecież pewne doświadczenia w zakresie przywracania namiastki zmysłów osobom niepełnosprawnym. Udawało się też odczytywać i dekodować informacje pochodzące z mózgów zwierząt laboratoryjnych (
LINK do YT, brak jakichś drastycznych scen, ale z góry ostrzegam miłośników zwierząt przed zawartością) a ostatnio w sposób całkowicie bezinwazyjny udało się to samo zrobić w przypadku ludzi (
LINK).
Ja osobiście coraz częściej zaczynam mieć wrażenie, że żyję w filmie SF.
Internet, smartfony, tablety, wideorozmowy przez Skype, darmowe rozmowy międzynarodowe, czytniki e-ink, przenośne odtwarzacze muzyczne (na które można wgrać muzykę, która nagrana na kasetach z czasów mojego dzieciństwa zapełniłaby cały pokój), usługi w stylu wideo na żądanie, nawigacja GPS. Wystarczy to porównać z niektórymi odcinkami "The Outer Limits" z lat dziewięćdziesiątych by przekonać się, że wyprzedziliśmy wyobraźnię scenarzystów sprzed (zaledwie) kilkunastu lat. Rzeczywiste urządzenia często są mniejsze, poręczniejsze i o wiele bardziej użyteczne od swoich fikcyjnych odpowiedników. Do dzisiaj chce mi się śmiać, gdy widzę któryś ze starych odcinków Star Treka, gdzie bohaterowie biegają z PADD-ami (wypisz wymaluj współczesne tablety) i używają ich jak papierowych kartek, fizycznie przekazując kapitanowi jakieś dokumenty, jakby nie dało się ich przesłać siecią.
Zadziwia mnie czasem ludzka ignorancja. Gdy w pewnych środowiskach próbuje się zainicjować rozmowę na temat futurologii ludzie zaczynają się dziwnie patrzeć, jak na oderwanego od rzeczywistości marzyciela. Futurologię utożsamiają z fantastyką naukową, a jedno i drugie wydaje im się synonimem wyssanych z palca bredni. Zupełnie jakby wydawało im się, że dotarliśmy do mety i nic nowego już nie wymyślimy... Moim zdaniem jedno jest pewne - świat za kilkadziesiąt lat będzie zdecydowanie różny od obecnego, jeszcze nie jedna techniczna rewolucja nas pewnie zaskoczy.