Nie popadajmy w paranoję, nie wiem co to za podejście: biżuteria = gej.
Tak dla powszechnej wiadomości: mężczyźni przez całe tysiąclecia nosili:
1) Długie włosy
2) Biżuterię
3) Kilty, togi, chitony i inne części garderoby, które dzisiaj kojarzą się raczej z kobiecą sukienką. ;P Dla Rzymian wręcz noszenie spodni było oznaką barbarzyństwa - w ten sposób ubierali się przedstawiciele dzikich, koczowniczych plemion, którzy pół życia spędzali w siodle.
Dlaczego to piszę? Nie dlatego, żebym w jakiś sposób tęsknił za "tamtymi" czasami, albo miał ochotę w lecie wskoczyć w przewiewny kilt. Jedynie śmieszy mnie postawa niektórych ludzi.
Długie włosy nie są domeną kobiet, takie podejście to jawna ignorancja i chyba każdego, kto takowe posiada wkurzają teksty w stylu "zetnij, bo wyglądasz jak dziewczyna". Z biżuterią jest podobnie - przecież pod tę kategorię podciąga się również spinka do krawatu, małżeńska obrączka czy droższy zegarek. Problem zaczyna się dopiero wtedy, kto ktoś przegina (dzieciak z tzw. "getta" obwieszony sztucznym złotem, bezpłciowe emo z kolczykami w uszach, nosie, wardze i gdzie tylko popadnie, ewentualnie pierścionki na każdym palcu) - umiar jest podstawą. Jak dla mnie problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy biżuterię widać na facecie na pierwszy rzut oka, bo to już podchodzi pod szpanowanie i leczenie kompleksów.