Jak czytam o tej całej ekologii, akcjach pt. bądźmy ekologiczni, pomóżmy zwierzątkom, roślinkom to czasami robi mi się wręcz niedobrze.
Zacznijmy od akcji pt. godzina dla ziemi - co ona da? elektrownie i tak muszę pracować, mimo, ze 'ekolodzy' wyobrażają sobie jak to są wyłączane na godzinę z tej okazji (a coś takiego nie ma prawa nastąpić, ponieważ ponowny rozruch takich turbin nie będzie już możliwy)
Martwienie się o emisję CO2 - dlaczego się o to martwimy, skoro i tak człowiek i przemysł nie jest największym producentem CO2, pamiętajmy, ze dwutlenek węgla jest potrzebny roślinom do egzystowania. Oczywiście mam świadomość, że wraz z dwutlenkiem węgla są produkowane inne tlenki (np. NOx) i ich szkodliwości nie będą kwestionował, zatem pytam, dlaczego one nie są punktem odniesienia?
Efekt cieplarniany - śmieszy mnie to, że z jednej strony ludzie nie chcą uważać się za będących na szczycie łańcucha pokarmowego (nawiedzeni wegetarianie i ich walka o to, by nie zabijać zwierząt) a z drugiej strony uważają, że są tak istotni dla całej planety, ze mają wpływ na procesy, które oddziaływują od milionów lat i nawet jeśli człowiek zniknie z powierzchni planety, to nadal będą trwać.
Takich kwestii jest sporo więcej. Do tego dochodzą kwestie prawne jak np. kary za wycięcia drzewa na własnej posesji (w ogóle nie potrafię pojąc, dlaczego płaci się państwu co roku podatek od gruntu, skoro zapłaciliśmy za wspomnianą ziemię, ba, nawet w tym był już nie jeden podatek typu VAT, od wzbogacenia(?) itp) sięgającej nie raz 50tys zł i więcej, gdy jedyne na co są one przeznaczone to opłacenie armii urzędników, podczas gdy bardziej sensownym byłby dla mnie obowiązek typu wycinam jedno drzewo, wiec mam obowiązek posadzić choćby cztery na wyznaczonym obszarze do zalesienia.
Są kary za przekroczenie emisji CO2 przez zakłady w końcu przez państwa a i tak sprowadza się do tego, że Ci, którzy nie przekraczają domyślnej wartości, sprzedają część swojego przydziału czyli wszystko jest związane nie z ekologią a z ekonomią.
Nadmienię, że w wielu przypadkach nie posiadam związanego z tym wykształcenia, ani (prawdopodobnie) potrzebnej wiedzy, ale skoro jest tylu pseudo-ekologów, którzy walczą o sprawę o której nie maja pojęcia, to też mogę się wypowiedzieć, w końcu jak każdy zakładam, że na pewno mam rację.