Instalowanie mniej wydajnych procesorów i obciążanie ich wodotryskami nie nazwałbym rozwojem, a komercją.
Nie, to zwyczajnie zaspakajanie zapotrzebowania pewnego segmentu rynku. Nie każdego stać na high-endowy sprzęt w najwyższej półki. Są ludzie, których nie stać na najnowszego iPhone'a. Ba! Nie wiedzą nawet "z czym to się powinno jeść". Wiedzą jedno - że też by chcieli taki fajny telefon z dotykowym ekranem, dostępem do Internetu i możliwością instalowania programów. To całkiem spora grupa potencjalnych nabywców, których ignorowanie byłoby marketingowym błędem. Tak więc daje się im produkt okrojony, tańszy, zbudowany na mniej wydajnych podzespołach.
Oczywiście gospodarka wolnorynkowa nie jest wolna od mankamentów, ale nikt nie mówi, że jest. Można tutaj wymienić chociażby mniejszą trwałość oraz ograniczoną "naprawialność". W czasach PRL-u elektronika czy sprzęt AGD były trudno dostępne, na rynku panował jego niedobór. Jednak urządzenia były budowane tak, żeby funkcjonować dekadami (nie zakładano przecież, że klient za dwa lata kupi nową wersję). Czasopisma elektroniczne publikowały schematy i opisy domowych napraw popularnego sprzętu. Efekt jest taki, że posiadany przeze mnie sprzęt Unitry sprawdza się do dzisiaj, a mikser i odkurzacz Zelmera (które są starsze niż ja) wciąż świetnie działają. Nie chcę nawet liczyć ile nowocześniejszych urządzeń w tym czasie skończyło swój żywot.
Jest to po prostu efekt ich niskiej ceny i powszechnej dostępności. Producent nie będzie dokładał do większej niezawodności w okresie pogwarancyjnym, gdyż wówczas przegrałby rywalizację z konkurentem, który sobie odpuści i wyprodukuje tańszy produkt. Zresztą i tak przecież zakłada się, że za jakiś czas klient będzie chciał kupić nową komórkę czy komputer.
A zresztą przecież z rynku nie wyparowała elektronika high-end. Jeśli chcesz (i masz pieniądze) nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś sobie kupił np. wysokiej jakości wzmacniacz lampowy albo laptopa spełniającego wymagania wojska. Tyle tylko, że rzecz jasna nie znajdziesz go w Biedronce.
Ja juz na prawdę niewiele czytam o światku urządzeń mobilnych, ale i tak zauważam tendencję, że spowrotem idzie to w dobrym kierunku i nowe urządzenia są wydajniejsze od poprzedników
Poza tym tutaj nie liczą się benchmarki, ale faktyczne odczucia podczas eksploatacji. Pamiętam, jak niektórzy parę lat temu narzekali np. na procki OMAP albo Qualcomm. Dziwnym trafem w kontekście Androidowców albo takiej Nokii n800 przeglądanie Internetu i tak było wygodniejsze i bardziej płynne niż na takich maszynach jak hx4700, gdzie wąskim gardłem była strona programowa i przeglądarka potrafiła się ciąć niemiłosiernie.