Mam Desire Z od soboty, od tamtej pory zdążyłam ładować akumulator już sześciokrotnie (w tej chwili jestem w trakcie siódmego ładowania). Nie robiłam żadnego formowania, bo już tyle razy czytałam pouczenia, że baterii tego typu się nie formuje, że postanowiłam sobie nie zawracać tym głowy. Nie bawiłam się też w ten magiczny sposób od HTC z ładowaniem, włączaniem, wyłączaniem itd.
Co mnie zaniepokoiło: dziś w pracy naładowałam wyłączony telefon do pełna (aż diodka przeszła na zielono, po włączeniu było 100%). Była godzina 15.00. Nie miałam włączonego WiFi, nie grałam w Angry Birds, wszystko, co robiłam, to pół godziny używania Google Talka, kilkanaście razy odpalenie wiadomości na Facebooku, dwie rozmowy telefoniczne po 15 minut, dwa smsy. Resztę czasu telefon przeleżał. O 21 bateria dobiła do zera - wytrzymała więc 6h.
W tle nie działały żadne szczególnie prądożerne aplikacje (dokładnie te same, co zwykle, GTalk na czuwaniu, Twitter na aktualizacji co godzinę, podobnie Facebook, Gmail - bo używam widgetu, pogoda ta co na głównym ekranie...), nie było żadnego pobierania.
Pytania pewnie można się domyślić: na ile to jest normalne? Przeczytałam masę postów na ten temat i widzę, że ludzie narzekają na baterię, która trzyma im 30h... Z drugiej strony, są tacy, którzy twierdzą, że po iluś tam cyklach ładowania bateria zyska na mocy. A może upgrade Androida do 2.3 pomoże? Czy może mieć na to wpływ fakt, że działam na odciętym (zużytym) transferze Internetu z Ery (nie wiem, w jaki sposób mogłoby to wpływać, no ale a nuż)?
No bo wiecie. Telefon zasadniczo bomba, nie spodziewam się też, że bateria w smartfonie będzie trzymała nie wiadomo ile, ale bez przesady, dniówkę by mogła wytrzymać... Nie po to się bawię w wypas słuchawkę, żeby w ogóle nie korzystać z jej możliwości (tak, zdaję sobie sprawę z tego, jaki to truizm).