No to jestem po rozbiórce Diamonda.
Pacjent żyje.
Rozebrałem i oczom moim ukazała się groteskowość konstruktorów.
Wybrali chyba najgorsze rozwiązanie.
Grafika ze mnie nie będzie, ale co nieco można ujrzeć.
To co pomalowałem na czerowono, to "pomocnik" dla sensora rysikowego.
Rysik będąc w silosie, dociska go, a ten z kolei wciska przełącznik na płycie Diamonda.
Niestety jest on mocno elastyczny i z czasem odgiął się.
Na razie go odgiąłem z powrotem parę razy, dość mocno.
Krótki test - 50 razy wyjąłem rysik, włożyłem i zablokowałem urządzenie -
zachowywał się normalnie - ani razu się sam nie odblokował.
Zdaję sobie sprawę, że problem powróci.
Następnym razem mam pomysł, by podkleić go od wewnątrz.
No i problem rozwiązałem zdaje się raz a dobrze.
Z pomocą przyszła lupa 'zegarmistrzowska'.
W miejscu zaznaczonym na zielono, przez lupę zobaczyłem mikropęknięcie.
Ten czerwony wichajster jest zrobiony z innego plastiku niż reszta obudowy,
oraz jest mocowany poprzez zgrzew - który z czasem puścił.
Włożenie rysika w silos powodowało odchylenie tegoż wichajstra do góry
(patrząc z perspektywy obrazka) no i wariowanie czujnika, który nie był dostatecznie
mocno dociskany. Odrobina kleju w miejscu pęknięcia (kleje typu kropelka się do tego
nie nadają!) i jak ręką odjął.
Każdemu z takim problemem polecam taką operację (oczywiście stracicie gwarancję) -
diamond dość łatwo poddaje się rozbiórce.