W trakcie Światowych Dni Młodzieży mój poczciwy Note 2 - doznał kontuzji, upadając na chodnik w trakcie przedzierania się przez tłum pielgrzymów. Zdążyłem go podnieść zanim został zadeptany, jednak wyświetlacz został stłuczony.
Na Allegro znalazłem odpowiedniego następcę. Aukcja z Krakowa, zakończona bez rozstrzygnięcia, jednak skontaktowałem się ze sprzedającym celem obejrzenia i ewentualnego zakupu. Spotkanie umówione w miejscu publicznym, pełnym kamer. Telefon obejrzałem, pobawiłem się nim przez kilkanaście minut. Ani sprzęt, ani sprzedający nie wzbudził nawet najmniejszych podejrzeń. Pieniądze przekazane i wracam do domu z nową zabawką. Przed snem zdążyłem jeszcze wszystko skonfigurować i ruszyła automatyczna instalacja wszystkich moich aplikacji.
Rano budzę się, podnoszę telefon ze stolika i tutaj czeka mnie przykra niespodzianka. Ekran zaczyna jakby pulsować - przesuwają się po nim linie. Potem ekran blaknie, po paru minutach wyświetla już tylko poziome pasy obrazu na przemian z czarnymi paskami. W końcu nie widać niczego, poza kilkoma linijkami losowych pikseli. Jeśli odłożę telefon wszystko na chwilę wraca do normy, ale potem znów zaczynają sie problemy.
Sprzedający twierdził, że sprzęt jest w 100% sprawny. Po kilkunastu nieodebranych telefonach raczył do mnie oddzwonić. Stwierdził tylko, że w momencie sprzedaży był sprawny, a teraz to ja równie dobrze mogłem go zniszczyć i próbuję go obciążyć konsekwencjami. Mamy więc pat - jego słowo przeciwko mojemu. Telefon trafił do serwisu celem stwierdzenia, czy nie widać np. śladów wcześniejszego zalania i ustalenia kosztu ewentualnej naprawy.
Jak myślicie, można coś z tym zrobić, czy sprawę należy uznać za z góry przegraną?