może na tym polega problem i za 20 lat sceny z Dylematu też będą śmieszyć ;P
Nie sądzę.
Z bardzo prostego powodu, trzeba umieć przerysować rzeczywistość, nawet jeśli ona sama jest absurdalna. Co prawda "Dylematu 5" nie oglądałem, ale mam pewne przemyślenia po obejrzeniu "Dnia Świra" i "Historii o zwyczajnym szaleństwie". Dzień świra obejrzałem tylko i wyłącznie dlatego, że natykałem się na różne opinie jaki to jest fajny film (choć już się zdążyłem wcześniej nauczyć nie tykać polskich produkcji). Ja z niego zapamiętałem rosnący niesmak a wręcz obrzydzenie - film zrobiony tak jakby kazać głuchemu grać na skrzypcach, albo wykuć w granicie rzeźbę pięcioletniemu dziecku.
Na drugiej stronie skali są "Historie o zwyczajnym szaleństwie", które dotykają podobnego tematu (paranoi i neuroz głównych bohaterów), ale ten film jest zrobiony z duuużą lekkością, a co więcej - sympatią do tych "odchyłek".
Podobnie z filmami typu "Alternatywy 4" - one przecież śmieszyły również w tamtej rzeczywistości, wtedy kiedy powstawały. Nie chodzi więc o ilość patyny, która sprawia że śmieszy to co kiedyś bolało, ale o klasę reżysera, który potrafi owe sytuacje przerobić na śmiech, lub nie.
Niestety, te współczesne polskie "komedie" z którymi miałem do tej pory do czynienia, wskazują na to że ich autorzy mają zerowe poczucie humoru :/
I 20 lat patyny tego nie zmieni