Bikekowalu - nie obraź się, ale zamknąłeś wątek gdy miałem już zredagowaną odpowiedź, więc postanowiłem ją mimo to zamieścić.
Parę rzeczy wymaga sprostowania, parę wyjaśnienia. Obiecuję - ostatni post, wątek można zamknąć.
Otóż zmienia. Zmienia, bo po prostu zmusza do nauczenia się pewnych rzeczy. Dzieci Neostrady czy dresiarze nie kupią Magellana czy Garmina. Prawda?
Podziwiam Twą wiarę, ale obawiam się, że jest ona bardzo ułudna.
Dlaczego niby nie kupią?
To kwestia snobizmu i kasy, oraz popularności danego sprzętu. Póki co, Garmin ma to szczęście, że nie stał się jeszcze popularny. Ale np. Ty ciężko pracujesz nad tym, by wepchnąć takie urządzenia w ręce ludzi chodzących po górach - niezależnie od tego czy de facto potrzebują takiego sprzętu czy nie. Innymi słowy - pracujesz nad tym, by jak najwięcej Garminów i Magellanów trafiło do grup, które wymieniasz powyżej.
Szokujące? Nie, po prostu prosty wniosek płynący z dość oczywistego łańcucha przyczynowo-skutkowego :"P
Kupią PDA z Ozim i rastrami. Wiesz dlaczego? Bo nie trzeba myśleć. Nie trzeba znać się na mapach, na nawigacji, na kompasie. Nie trzeba umieć posługiwać się linijką, ołówkiem i znać zasad interpolacji. "Zasysają raster" (najlepiej skalibrowany, bo kalibracja często przerasta ich możliwości) i gotowe. I póki ktoś wykorzystuje tego PDA z rastrem w Kampinosie, to pal go licho, gorzej jak się z tym wypuści w takie tereny - jakie lansujesz.
Znowu lansujesz pewną tezę, w którą sam chyba nie wierzysz.
Popatrzmy: Przez kilka ostatnich, bardzo sążnistych postów przekonywałeś mnie, że zamiast kalibrować sobie mapy skanowane, powinienem kupić sobie odbiornik Garmina i wczytać do niego "wektory". Podawałeś to rozwiązanie jako
łatwiejsze i
szybsze (pojawiały się w Twoich wypowiedziach sugestie, że w tym czasie gdy ja będę kalibrował mapy, Ty będziesz radośnie pił piwo).
Teraz nagle zmieniasz front i usiłujesz mi wmówić, że wczytanie gotowej mapy wektorowej (które de facto nie różni się specjalnie od wgrania programu do palmtopa za pomocą ActiveSync (PPC) czy HotSync (Palm OS)) wymaga znajomości jakiejś "wiedzy tajemnej", znajdującej się na wyższym poziomie niż ta która jest wymagana do samodzielnego zeskanowania, a następnie skalibrowania map.
W gruncie rzeczy, posiadając turystycznego Garmina i korzystając z gotowych map (ilu znasz Garminowców którzy sami sobie robią mapy? Jaki to jest procent wszystkich użytkowników takich urządzeń?), możesz wiedzieć znacznie
mniej niż w sytuacji gdy własnoręcznie chcesz skalibrować mapę zeskanowaną - do czego potrzebujesz przynajmniej "liznąć" wiedzy z zakresu układów odniesienia, różnych rodzajów siatek i tym podobnych.
Chyba nie powiesz mi, że naprawdę wierzysz, iż już sam zakup Garmina świadczy o tym, że jego właściciel dysponuje zaawansowaną wiedzą z zakresu satelitarnej nawigacji oraz poruszania się po terenie? A może uważasz, że w momencie zakupu odbiornika "automagicznie" taką wiedzę zdobywa?
Zwróć uwagę na jedno - ja
NIGDY nie twierdziłem, że odbiornik GPS w górach jest dla mnie czymś więcej niż tylko zabawką. Natomiast Ty serwujesz bardzo niebezpieczne tezy, w stylu:
"Wektor. O to właśnie chodzi. Mając GPS z wektorem, nie muszę się już martwić czy mapa papierowa ma siatkę GPS, czy jej nie ma." (w domyśle - "mogę mieć gdzieś mapę papierową, GPS z wektorem wystarczy w górach")
Albo: "W teren należy zabrać papierową mapę i GPS, nie PDA." (nawet nie pojawia się cień sugestii, że należałoby zabrać kompas, a mapa jest tu wskazana jedynie jako "dodatek" do GPS'a)
Nie wiem, może nie zdajesz sobie sprawy. Ja w każdym razie Twoje wypowiedzi dokładnie tak, jak to skomentowałem w nawiasach.
Z podziwu godnym uporem usiłujesz wszystkim wcisnąć (czy tego potrzebują czy nie) odbiorniki turystyczne jako panaceum na wszelkie kłopoty. Właśnie to "panaceum" jest w Twoich wypowiedziach szczególnie niebezpieczne - bo "średnio rozgarnięty szympans" wybierając się w góry zauważy, że palmtop jest dość delikatnym urządzeniem, stosunkowo podatnym na uszkodzenia. Będzie też wiedział, że wczytana doń mapa może być krzywo skalibrowana – i choćby z tego powodu pojawi mu się w głowie myśl, żeby zabrać ze sobą papierowy backup.
Ty natomiast (być może nieświadomie) stwarzasz przed taką osobą wizję, że zakup turystycznego odbiornika rozwiąże powyższe problemy (bo odporniejszy, bo dłużej działa na bateriach, itd., itp.), słowem - mapa papierowa z kompasem staną się zbędne. I TO jest szczególnie niebezpieczne.
Wiesz. To, że Ty się znasz na mapach nie oznacza że inni też się znają. Powiem szczerze z przerażeniem obserwuję niektórych małolatów, którzy planują poszukać mocnych wrażeń w nieznanym terenie - bez mapy papierowej, ale za to z "PDA w ręku".
Kwestia popularności – jeszcze trochę Twojej agitacji "w czambuł" (wedle przykładów powyżej) + spadek cen odbiorników turystycznych, i będziesz z przerażeniem obserwował małolatów ganiających po nieznanym terenie "bez mapy papierowej, za to z Garminem w ręku".
A może bez przerażenia, bo przecież wedle promowanej przez Ciebie wizji, już samo posiadanie Garmina nobilituje do kręgu zaawansowanych użytkowników GPS i rozwiązuje wszystkie kłopoty, prawda? :/
Nie czarujmy się – ludzie którzy nie myślą, zawsze się w górach znajdą. Taki człowiek niezależnie od tego czy dasz mu do ręki odbiornik turystyczny, czy palmtopa z wczytaną mapą, popełni identyczne błędy i narazi się na identyczne niebezpieczeństwa.
Jeśli już edukować – to nie za pomocą uprawianej przez Ciebie agitacji pod tytułem „kup odbiornik turystyczny”, ale poprzez przekonywanie, że sam GPS w górach nie wystarczy. Niezależnie od tego, kto jest jego producentem i jakie mapy siedzą w jego pamięci.
Co do reszty - nie będę się ustosunkowywał w szczegółach (cytaty), ale naprawdę błądzisz. Twoje wypowiedzi pełne są sprzeczności i niczego nie wnoszą do sprawy.
Po prostu Ty nie dopuszczasz do siebie myśli, że można korzystać z GPS inaczej niż Ty to robisz - i mieć z tego satysfakcję. Ja wiem że jesteś GPS
maniak, ale może czasem warto też spojrzeć odrobinę szerzej?
Z jednej strony mówisz jak wielką wagę przywiązujesz do dokładnej kalibracji, a zaraz potem że podczas wycieczki często w ogóle nie wyjmujesz PDA z plecaka, bo i tak wiesz gdzie jesteś.
Ech... widzę że mój przykład z poduszkami powietrznymi w samochodzie okazał się nieprzyswajalny...
Czy chęć posiadania dostępu do dokładnej informacji oznacza, że
muszę tę informację sprawdzać
na każdym kroku? Ja chcę mieć pewność, że kiedy sięgnę po GPS, to znajdę tam możliwie dokładną informację gdzie jestem.
Co nie jest równoznaczne z tym, że muszę taką informację mieć
non stop przed oczami.
Podobnie np. kupując samochód, chcę by był wyposażony we wszelkie możliwe zabezpieczenia na wypadek kraksy - napinacze pasów, poduszki przednie, boczne, odpowiednio mocną "klatkę bezpieczeństwa", żeby wytrzymała np. dachowanie... Ale czy to oznacza, że chcę ten samochód rozbić? Przeciwnie, de facto najchętniej
nigdy nie chciałbym z tych zabezpieczeń skorzystać.
Podobnie z GPS - jeśli już go zabieram na wycieczkę, to chciałbym, aby - jeśli już będę musiał z niego skorzystać - wypełnił swoje zadanie jak najlepiej. Co nie oznacza, że bez wślepiania się w ekran nie zrobię kroku.
Dlatego np. ja nie rozumiem tych, dla których jednym z podstawowych kryteriów wyboru odbiornika turystycznego (sic!) jest czytelność ekranu pod każdym kątem i w każdym typie oświetlenia (a często słyszę taki "argument" podawany jako jedna z podstawowych przewag odbiornika turystycznego). OK, coś takiego przydaje się np. na motorze, ale nie w turystyce pieszej! No chyba, że zamiast podziwiać widoki ktoś woli iść przez góry z nosem w szybce odbiornika... Ale to nawet dla mnie - gadżeciaża - jest już fanatyzm.
Z jednej strony mówisz, że ja muszę "pracowicie" przenosić pozycję z GPSu na mapę papierową (tak naprawdę robi się zupełnie podświadomie - to tylko kwestia wprawy)
Uhmmmm, a wcześniej tę siatkę podświadomie nanoszę na mapę przy użyciu podświadomej linijki, arkusz mapy wyciągam z kieszeni i rozkładam też podświadomie, i tak dalej...
a Tobie wystarczy rzut oka na ekran, a z drugiej strony sam przyznajesz, że masz PDA na dnie plecaka. Jaki to zatem rzut oka? Na pewno u Ciebie dłużej trwa zdjęcie plecaka, wyszperanie PDA, włączenie, sprawdzenie pozycji, wyłączenie PDA, schowanie i założenie plecaka niż u mnie sięgnięcie po GPS, który noszę pod ręką
Owszem. Bo jeśli nie potrzebuję, nie sięgam po GPS'a w ogóle. Ewentualnie mam włączony zapis ścieżki (po to zresztą kupiłem sobie odbiornik z datalogerem).
Jeśli natomiast powiedzmy się zgubię, to przemieszczenie palmtopa z "dna plecaka" do, na przykład jego bocznej kieszeni, nie jest najmniejszym problemem. Ba, można go sobie nawet przypiąć do paska, jeśli ktoś lubi. Jaki problem?
(a jakże, przecież komputer podróży to największa zaleta GPSu!!!)
No widzisz. A dla mnie komputer podróży jest gadżetem do gadżetu. Planując wyjście w góry, nie potrzebuję rozpisek co do minuty. To ile czasu zajmie mi pokonanie określonej trasy w danym typie terenu wiem i bez komputera podróży (
muszę to wiedzieć, choćby po to by odpowiednio wcześnie wyjść w góry, komputer za mnie nie odwali planowania). Tym bardziej jeśli muszę dojść na określoną godzinę - wtedy sam muszę zadbać o zapewnienie odpowiedniej rezerwy czasu i wybór odpowiedniej marszruty. Ja rozumiem i przyjmuję do wiadomości, że ktoś
musi co 5 minut sprawdzać ile przeszedł i ile mu jeszcze zostało - na szczęście sam nie jestem dręczony tego typu natręctwami. W górach chcę przede wszystkim odpocząć od „elektronicznych cerberów” których mam dosyć na codzień, więc to czy dojdę na miejsce o 17:56, czy o 18:06 nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. I nie potrzebuję takiej informacji na trasie. Nie potrzebuję też podawanej na bieżąco informacji o odległości do celu, kilometrażu który przeszedłem, oraz pokonanych przewyższeń – po to zapisuję ścieżkę, by na spokojnie sobie te informacje przejrzeć w domu (albo na wieczornym postoju).
Co więcej - powiem Ci szczerze - w górach, jeśli zdarza mi się wyciągać GPS ot tak, by sprawdzić gdzie jestem (a nie dlatego, że się np. rzeczywiście zgubiłem),
zawsze robię to z pewnym zażenowaniem. Mam po prostu poczucie, że jest to czynność kompletnie niepotrzebna, co więcej – kompletnie nie pasująca do miejsca i czasu w którym jestem.
Naprawdę mam na wyjeździe lepsze zajęcia, niż wgapianie się w komputer podróży.
Rozumiem jeszcze, że ktoś używa GPS jako trenażera, i te informacje są mu potrzebne do kontrolowania treningu. Jeśli ktoś do tego potrzebuje GPS’a – proszę bardzo, niech mu będzie na zdrowie. W przypadku turystyki, nie bardzo widzę sens i potrzebę posiadania komputera podróży, przynajmniej inną niż zwykła gadżetomania.
Piętrzysz trudności, które naprawdę nie są trudnościami i - wbrew temu co się Tobie wydaje - nie tylko w Polsce czy na Słowacji. Po prostu nie masz doświadczenia z GPS-em, bo za taki - co tu ukrywać, PDA nie może uchodzić.
Ale dlaczego?
Bo Ty tak uważasz?
Jaką widzisz różnicę między odbiornikiem turystycznym wyposażonym w wektorowe mapy, a wyposażonym w
identyczne mapy palmtopem? Przecież jest soft na palmtopy umożliwiający stosowanie w nich map Garmina.
Ba, przecież sam Garmin produkuje palmtopy z wbudowanym GPS i sprzedaje je dokładnie tak samo jak pozostałe produkty.
A może palmtop Garmina to według Ciebie nie jest PDA?
Tylko dlaczego? Bo ma metkę „Garmin”?
Zarzucasz mi, że zmieniam temat, odchodząc od "dokładności" kalibracji. To nie tak. Sam w swoim pierwszym poście (napisanym przede mną) napomknąłeś o Garminie, (w kontrze do Powhatana) pisząc że lepiej kupić Oterrboxa.
Oczywiście – bo nie widzę sensu kupowania Garmina po to by jeździć rowerem po Kampinosie. Napisałem wyraźnie – „do moich zastosowań wystarcza” – naprawdę musisz mnie na siłę „ewangelizować”?
Nie ukrywam, że zawsze mnie wkurza gdy ktoś "wie lepiej" znając tylko jedną stronę medalu - dlatego właśnie wszedłem do wątku, chociaż wiedziałem co mnie czeka w dyskusji z Tobą. No cóż, problem wszakże jest taki, że ja znam oba rozwiązania i Garmina i PDA, zatem to naprawdę ja wiem lepiej.
To że znasz je oba, nie oznacza że znasz je lepiej – to raz.
Dwa, to kwestia że jeśli dla Twoich potrzeb lepszy okazał się Garmin, nie oznacza że identycznie będzie w moim przypadku.
Pozwól ludziom dokonywać własnych wyborów! Pozwól im samym poznać, które rozwiązanie będzie dla nich najlepsze!
Czyżbyś sam kompulsywnie musiał potwierdzać słuszność swojego wyboru, i dlatego dyskredytujesz każde inne rozwiązanie? Nawet jeśli miałby być to GPS do zabawy w piaskownicy, też będziesz twiedził że musi to być odbiornik Garmina?!
I jeszcze coś - nie operuj ceną 2000 PLN za 60CSX, bo wszyscy właściciele tych odbiorników umierają ze śmiechu.
Wejdź na Allegro, wejdź na Garniaka i sprawdź, a potem pisz.
Posługuję się cenami sklepowymi.
Wszystkie sklepy które wymienione są na stronie
www.garmin.pl oferują ten odbiornik w cenie 2 149 PLN. Mam wymienić linki do stron?
GPSmaniaku - fajnie, że popularyzujesz odbiorniki turystyczne. Niefajnie, że robisz to w bardzo niebezpieczny sposób.
Wyluzuj, daj ludziom żyć. Niech każdy sobie wybierze rozwiązanie które uznaje za najlepsze, a Ty nie wmawiaj ludziom, że odbiornik turystyczny jest panaceum na wszelkie kłopoty. Bo nie jest, tak samo jak nie jest nim palmtp z zeskanowaną mapą.
Oba urządzenia to po prostu
zabawki - warto o tym pamiętać.