Napiszę krótko. Bardzo mnie cieszy, że sposób licencjonowania AM pod Androidem jest o wiele sensowniejszy niż pod WM. Tak więc nie mam oporów, żeby kupić np. tygodniową, czy (tak jak ostatnio) 3-miesięczną licencję na Europę. Akurat na wakacje. Jednak na własnej skórze przekonałem się, że jako legalny użytkownik traktowany jestem gorzej, niż złodziej. Złodziej nie płaci, krakuje soft, używa bez problemu i się cieszy. Legalny użytkownik płaci, po czym... właśnie wylądowałem, z bagażami, dziećmi itp. itd. dotarłem wreszcie do wypożyczonego auta. Odpalam nawigację. WTF?!!! Aplikacja wymaga połączenia z siecią celem weryfikacji licencji. Pech jest taki, że nie ma w okolicy żadnego darmowego WiFi (ani nawet płatnego) i nie mam też akurat roamingu w tel. Bo i po co? No tak, AM potrzebuje!!! Wściekły dzwonię do supportu. Najpierw przez długie minuty słucham, że konsultanci (czyli ten jeden) są zajęci. Potem dowiaduję się, że nic się nie da zrobić, po prostu aplikacja od czasu do czasu musi sobie sprawdzić. Musi, bo się "udusi". Myślałem, że mnie szlag trafi. Przecież ZAPŁACIŁEM, używałem dzień wcześniej, czemu do k... MUSI akurat za granicą naciągać mnie na koszty i kłopoty? Policzyłem do 10... znalazłem sposób. Innym smartfonem podpiąłem się pod sieć. Uff... no to już za chwilę po problemie. Ale co to? "Twoja licencja wygasła"... WTF??!!!!! Kolejny telefon do supportu. Pan pierdzistołek, z niewzruszonym spokojem zapytuje co mam pod ID licencji (a mam "trial")... hm... widocznie "aplikacja sobie zgubiła to id". Dyktuje mi więc numer, ja go wklepuję, i "już jest dobrze". Ale czy na pewno? Na telefon do supportu wydałem 1/3 tego co na całą licencję. A co jeśli naprawdę byłbym w jakiejś dziurze, bez zasięgu i "aplikacji zachciałoby się"...?!!! To jest dla mnie niepojęte, jak można traktować klienta. Teraz już wiem, po co się crackuje AM. Nie po to, żeby mieć ją za darmo, tylko PO TO, ŻEBY W OGÓLE DZIAŁAŁA !!!!!!